Chociaż Rhythm Baboon niezbyt często serwuje kolejne wydawnictwa, słuchając „Danzig in Da Ghetto” mimowolnie nasuwają się skojarzenia z jego pierwszą epką „Jambah Bongo Dub”. Trzy i pół roku przerwy a w między czasie dużo setów na imprezach, sporo remiksów i kilka pojedynczych utworów – to wszystko kształtowało stopniowo język muzyczny gdańskiego producenta, słyszalny na jego najnowszej epce.

Od samego początku uderza szybka rytmiczna kaskada perkusji. Tempo 160 bpm obudowane footworkową falą hi-hatów już w pierwszym utworze wpływa futurystyczne brzmienie, przeładowane niemalże odhumanizowaną konstrukcją utworów. W „It’s Time To P” to wrażenie potęguje taneczny charakter kompozycji i cyfrowy, niemalże zautomatyzowany wokal, zagubiony w gąszczu klawiszy. Rhythm Baboon generuje potężną dawkę rozedrganych rytmów, wielowarstwowych i bardzo niespokojnych kompozycji. „Jambah Bongo Dub” pozwalał na chwile wytchnienia, na „Danzig in Da Ghetto” takich momentów praktycznie nie ma. Chwilę na złapanie oddechu daje na początku „Ain’t No Dance” z wypchniętym na dalszy plan syntezatorowym pasmem, zniekształconymi wokalizami i wyrazistym bitem, mocno przypominającym dokonania Shackletona. W połowie kompozycja łapie bardziej rozbujany charakter, ale nadal utrzymany w bardzo skondensowanej, a jednocześnie transowej formie. Clapy doskonale uzupełniają się z partiami basów, a autor świetnie buduje linearnie zmieniającą się dramaturgię utworu – od spokojnych, zapętlających się brzmień bo imprezowe, bardzo wyraziste zakończenie.

„Danzig in Da Ghetto” jest wydawnictwem świeżmym i trochę paradoksalnym ze względu na zaczepny tytuł. Nie wiem na ile to zamysł, a na ile jedynie moja interpretacja, ale o ile stolica Pomorza w wielu gatunkach ma sporo do powiedzenia, o tyle w ciekawej i jednocześnie ambitnej muzyce tanecznej wydaje się być mocno w tyle w porównaniu do innych regionów Polski. Baboon fantastycznie czerpie inspiracje z chicagowskich footworkowych dokonań, rozchybotanego juke czy wywodzącego się z Wysp UK garage, które mieli według własnych upodobań, tworząc muzykę żywą, pulsującą i rozedrganą, pełną rytmicznego adhd. Mnogość pomysłów i kompozycyjnych rozwiązań sprawia, że słucha się jej z zainteresowaniem i jednocześnie pełną koncentracją ze względu na obłędne tempo. Mniej niż kwadrans nagrań, a tylu pomysłów i niuansów ciężko uświadczyć na wielu wydawnictwach. Baboon mówi wyczerpująco i arcyciekawie, brawo.

[Jakub Knera]