Jak powiedział w wywiadzie dla noweidzieodmorza.com Sławek Jaskułke, założeniem albumu „Sea” jest próba muzycznego zobrazowania morza, przeniesienia jego charakteru na język muzyki. Jaskułke nie opiera się jednak na ściśle wyznaczonych ramach kompozycyjnych, ale pozwala swojej muzyce płynąć (sic!), przez co zręcznie lawiruje między różnymi nastrojami i barwami. Muzyk nagrywając materiał, przygotował pewne motywy, na bazie których improwizował i dość swobodnie traktował to jaki finalnie kształt przyniesie jego muzyka. Na „Sea” składa się pięć kompozycji, bardzo impresjonistycznych, zmiennych, obrazowych. Pianista z jednej strony buduje utwory dosyć abstrakcyjne, a z drugiej zwarcie prowadzi ich narrację i dramaturgię. Nie ma tu zbyt wielu punktów łamiących dramaturgię – album składa się z materiału spokojnego, dryfującego, bardzo ciepło brzmiącego. Jaskułke sprawnie rozwija kolejne motywy, dzięki czemu słuchaniu płyty towarzyszy poczucie trwałości, pomimo że kolejne kompozycje są jakby oddzielnymi opowieściami. Znaczenie ma także produkcja tego wydawnictwa – „Sea” sprawia wrażenie jakby Jaskułke chciał zachować nastrój momentu, w którym ją nagrywał. Muzyka nie jest wypolerowane i studyjnie dopracowana, żeby brzmiała jak najczyściej i jak najdokładniej. Lekko wyczuwalne wytłumienie powoduje uczucie bliskości, tak jakby pianista grał na fortepianie tuż obok nas, za ścianą. To potęguje doznania i intymność tej wypowiedzi. Z jednej strony nienarzucającej się, ale z drugiej uwodzącej nastrojem, klimatem, ale też formą.

[Jakub Knera]