Muzyka egzotyczna w zglobalizowanym świecie.

Gogol Bordello to zespół ukazujący niecodzienne zjawisko przemycenia ludowej muzyki Europy Środkowej do alternatywnego undergroundu. Skład tego zespołu to amerykańscy emigranci, w dużym stopniu mający korzenie w krajach sąsiadujących z Polską, a ich muzyka dość szybko zyskała na popularności w Stanach Zjednoczonych. Szkoda, że potrzeba dostania się za Ocean, aby tamtędy na fali popularności wrócić i zapełniać szczelnie kluby, skoro za naszą wschodnią granicą mamy o wiele więcej zespołów, poruszających się w podobnej, punkowo-cygańskiej estetyce.

Muzyka to jedno, a wykonanie jej na scenie to drugie. Gogol Bordello to zespół, który wie jak zagrać i co zagrać, żeby poruszyć publiczność. Żywiołowa ekspresja od samego początku porwała wszystkich do tańca – muzyka bliżej miała do stadionowego rocka, a czasem nawet metalu aniżeli etnicznej mieszanki, czasem jedynie podkreślanej poprzez ornamenty w postaci skrzypiec lub akordeonu. Jedną z płyt zespołu produkował sam Rick Rubin, a momentami grupa brzmiała bardzo podobnie do nagrań System of A Down, którzy również przywołują w muzyce swoje korzenie. GB to przede wszystkim podtężne rockowe brzmienie i zawadiackie kompozycje, które zmuszają do tańca czy obłędnego pogo. Zespół ma niekwestiowanego lidera, jakim jest Eugene Hütz, który wie jak rozmawiać z publicznością, jak żywiołowo prowadzić kolejne utwory, a także – po prostu – jak dobrze bawić się na scenie, zarażając tą zabawą publiczność. Muzyk pamiętał o historii Europy, nie mógł więc nie wspomnieć o historii Solidarności, która jeden ze swoich rozdziałów miała w Stoczni Gdańskiej, miejscu gdzie znajduje się B90. Wykonał także ukłon w kierunku polskiej publiczności, śpiewając na bis po polsku „Ona poszła inną drogą” zespołu Breakout. To był dobry, rozrywkowy koncert, nie odkrywający wiele nowego, ale z umiejętnie zbudowanym show, które angażuje odbiorców i zapewnia jej zestaw wrażeń.

Trochę inny efekt wywołał support tej formacji, grupa Mariachi El Bronx, czyli alter-ego punkowego amerykańskiego zespołu El Bronx. Ich koncert był o wiele bardziej spokojny, oparty o brzmienie nawarstwiających się gitar akustycznych, ale też dęciaków. Kolejne utwory utrzymane w podobnym stylu nie miały w sobie tyle żywiołowości co GB, ale więcej było w nich autentyczności, owego egzotycznego pierwiastka. Mariachi to folk z Meksyku, którego atmosfera podczas poniedziałkowego koncertu była bardzo mocno odczuwalna. Nie była to muzyka aż tak ekspresyjna jak dźwięki serwowane przez Gogol Bordello, ale więcej było w niej nastrojowości, aranżacje były ciekawsze, a całość zyskała osobliwy, wciągający posmak, który może nie zadziałał na publiczność tak porywająco, ale zwrócił uwagę dawką liryzmu i efektownego połączenia odległych estetyk.

Gogol Bordello, Mariachi El Bronx, B90, Gdańsk, 1.12.2014.

[zdjęcie: Renata Dąbrowska]
[Jakub Knera]