Ich powroty zawsze są poprzedzone latami przerwy. Oczi Cziorne w końcu już drugi raz wydają płytę po bardzo długim czasie aktywności. Ich wydawnictwo ukaże się 13 lat po debiucie, ale w tym czasie skład nie próżnował. Wprost przeciwnie, zyskał nowych muzyków, nowe pomysły i nowe spojrzenie. O tych wszystkich zmianach i albumie „Aoeiux” opowiada Ania Miądowicz i Jowita Cieslikiewicz.

Jakub Knera: Skąd pomysł na powrót Oczi Cziorne (przede wszystkim w formie albumu)? Co było impulsem – koncert na Metropolia jest Okey czy to bardziej długotrwały proces?

Ania Miądowicz: Myślę, że Oczi Cziorne to jest po prostu ważna część naszego życia. Przyjaźnimy się z Jowitą od zawsze i mimo, że kilkakrotnie sprawy zespołowe uważałyśmy już za zakończone, to jednak  nie dało się nie wspominać, rozmawiać, może nawet trochę tęsknić za emocjami, które związane są z graniem, tworzeniem. Podejrzewam jednak, że gdyby inni o zespole zapomnieli, pozostałoby to tylko w sferze miłych wspomnień, nie dają nam jednak spokoju.. Po raz kolejny przypomniano sobie o Oczach w 2010r. i kiedy Radek Jachimowicz zadzwonił z propozycją występu na Metropolii we wspominkowym koncercie Alternatywnej Sceny Gdańskiej, stwierdziłyśmy, czemu nie? Fajnie było kiedyś, może warto przekonać się jak bardzo nasze piosenki się zestarzały. Nie planowałyśmy reaktywacji, to miał być jednorazowy występ w gronie zespołów sprzed lat i po koncercie wróciłyśmy do swoich zajęć.

Jednak nie na długo. Nie minęło pół roku i tym razem przypomniały sobie o nas koleżanki z Krakowa. Zostałyśmy zaproszone do udziału w festiwalu Kobieca Transsmisja. Podjęłyśmy wyzwanie..  Chciałyśmy odbudować poprzedni skład zespołu;  byłam ja, Jowita, Maja i Michał Gos, nasz perkusista, który bardzo nas zachęcał do reaktywacji. Brakowało dziewczyny, która zastąpiłaby Martę Handschke i basisty,  Michał zaproponował, żeby, wsparła nas wokalnie Ewa Hronowska,  ja odszukałam Maćka Jeleniewskiego, basistę, którego poznałam kiedyś grając przez chwilę w zespole IMTM i tak powstały Oczi Cziorne w najnowszym wydaniu. Miałyśmy kilka piosenek, które nie zostały wcześniej nagrane, powstało kilka nowych, Arek Hronowski dowodzący wydawnictwem Sopocka Odessa złożył propozycję wydania płyty, więc decyzja zapadła.

Jowita Cieślikiewicz: O powrocie Oczu myślałyśmy z Anią długo przed koncertem na Metropolii w 2010 r., nawet zorganizowałyśmy kilka prób a nie tylko pogaduszki na ten temat.  Ale dopiero konkretny termin był takim mobilizatorem, ze mimo trudności organizacyjnych udało nam się przygotować i zagrać ten koncert. Ale nie mniej ważnym, kolejnym impulsem była propozycja zagrania na Kobiecej Transsmisji w Krakowie, na którą zabrałyśmy trochę odnowiony skład zespołu, który okazał się zastrzykiem energetycznym, potencjałem do pracy nad nowym albumem.

Od 2001 roku, momentu wydania Waszej płyty, minęło sporo czasu. Nie miałyście obaw przed powrotem? Zmieniła się przecież scena muzyczna, 2001 roku to były zupełnie inne czas

AM: Gdyby ten nasz powrót był pieczołowicie przemyślany pewnie pojawiłyby się obawy, ale działałyśmy spontanicznie, nie myśląc za bardzo o tym co nastąpi. Dla mnie najważniejszy w tamtym momencie był sam proces twórczy. Praca nad nowymi piosenkami, pisanie tekstów, były swego rodzaju terapią, odskocznią od niełatwej codzienności. Oczywiście pojawiały się chwile zwątpienia, wynikające jednak bardziej z trudności organizacyjnych niż obaw jak to będzie, czy nasze piosenki się obronią w obecnej rzeczywistości. Scena muzyczna zmieniła się, na pewno jest więcej ludzi grających i łatwiej jest do nich dotrzeć w dobie Internetu, ale jednocześnie trudniej się przebić; inne są narzędzia, ale muzyka jest ciągle albo dobra albo kiepska i tylko sztuką jest wyłowić z tej ogromnej masy coś wartościowego. Z tego co wiem Jowita miała więcej obaw i dylematów….

JC: Oczywiście, ze pojawiły się obawy! Różnego typu obawy… przede wszystkim jesteśmy o kilka lat starsze, hihihi…! Ale podjęłyśmy decyzje, ze jak nie spróbujemy, to się nie przekonamy. A jak już rozpoczęłyśmy, to mimo pojawiających się przeciwności, „wkręciłyśmy się“ jak w super grę, gdzie kolejne etapy objawiały się jako zaskakujące wyzwania. Poza tym wydając płytę w 2001 roku tez wróciłyśmy na scenę po długiej przerwie, na inną scenę i przede wszystkim całkiem inny rynek muzyczny niż w latach kiedy zaczynałyśmy. Może ta odrobina obaw związana z powrotem podświadomie nas kręci i jest naszym motorem do działania. Albo chęć zmierzenia się z lękami, momentami słabości, wbrew wszelkim wątpliwościom!

Chciałem spytać Was o podejście do tworzenia materiału, który brzmi dosyć klasycznie, tradycyjnie. Raczej nie podążacie za nowymi technologiami. To celowe, chciałyście postawić na prostotę?

AM: Prostota i klasyka jest po prostu ponadczasowa, nowinki szybko przestają być nowinkami, bo zaraz pojawia się nowsze. Oczywiście pojawiały się u nas chęci i pomysły, a nawet nieśmiałe próby,  skorzystania z dobrodziejstw nowych technologii, ale nasze umiejętności w tym względzie są jakie są;  wprowadzenie na siłę nowych brzmień okazało się w naszym przypadku nie do końca udane, a poza tym „nie nasze”;  a jak coś jest nieautentyczne to się nie obroni. Wydaje mi się, że Oczi Cziorne mają swój charakter i styl, którego nie należy specjalnie zmieniać, bo ubranie naszych piosenek w dużą ilość bajerów mogłoby spowodować taki sam efekt jak ubranie starszej pani w młodzieżowe ciuszki. Moim zdaniem to co zrobił z piosenkami  producent muzyczny płyty Piotr Pawlak, nadało im nowe brzmienie i wprowadziło element świeżości do naszej muzyki.

JC: Szczerze się przyznam, ze planując materiał płytę rozmawiałyśmy o wprowadzeniu pewnych nowych technologii. Ale w rezultacie piosenki powstawały w sposób tradycyjny, bo taki jest mi najbliższy, pod tym względem na razie jestem „konserwa“. Brzmienie akustycznego fortepianu czy pianina jest dla mnie ciągle najbardziej inspirujące w momencie powstawania piosenek, i od tego zaczynam, to jest moje podstawowe narzędzie. Wachlarz nowych możliwości muzycznych, technologicznych jest w obecnych czasach tak wielki, ze zgłębienie tego i wybranie odpowiednich, zajęłoby na pewno wiele lat, niemalże lata świetlne, i może doprowadziłoby do rezygnacji z pracy twórczej. Jeszcze nie jestem gotowa. Poza tym chyba taka jest nasza stylistyka, lekko démodé albo passé.

Wasz zespół wymienia się jednym tchem gdy wspomina się Gdańską Scenę Alternatywną. Jak porównałybyście czas, gdy funkcjonowała pod tamtą nazwą, a dzisiejszą sytuacją i zespołami? 

AM: Myślę, że najwyższy czas uwolnić się już od porównań. Kiedyś było inaczej, GSA była swego rodzaju fenomenem i cieszę się, że mogłyśmy w tym uczestniczyć. Obecnie jestem aktywnym  obserwatorem tego co się dzieje  w Trójmieście i uważam, że nie mamy się czego wstydzić. Jest inaczej, ale ciągle są ludzie, którym się chce działać. Mamy Nasiono Records i ich Space Fest, Mamy Fląder Festiwal, mamy Soundrive Fest i Metropolię. Mamy też Radio Gdańsk, które promuje nasze miejscowe zespoły. Kiedy przed laty pierwszy raz uczestniczyłam w festiwalu Metropolia jest Okey byłam bardzo zaskoczona ilością i różnorodnością zespołów grających w Trójmieście. Uważam, że jest dobrze!

JC: Nie mamy już takiej sceny jak ówczesna Gdańska Scena Alternatywna. Była scena yassowa, teraz jest scena Nasionowa, a poza tym mamy znakomite indywidualności. Tak ja to widzę.

Oczi Cziorne to przede wszystkim skład kobiecy, co mocno odbija się w Waszych tekstach. Czujecie się zespołem feministek czy Was taka kategoryzacja nie interesuje?

AM: Nie ucieknie się od pytania o feminizm:) a ja zadam przekornie pytanie czy to, że kobiety chcą zrobić coś co wykracza poza ich stereotypowe role to już jest feminizm? W tym kontekście mogę powiedzieć, że jestem feministką pełną gębą. A tak na poważnie nigdy nie utożsamiałyśmy się z żadnym ruchem feministycznym, jesteśmy po prostu sobą, a że mamy silne osobowości i trochę niepokorne charaktery to czasem jesteśmy kojarzone z feministkami. Kobiety powinny mieć prawo wyboru tego jak ma wyglądać ich życie, czy chcą czy nie chcą mieć dzieci, poświęcać się rodzinie czy też karierze zawodowej, albo jednemu i drugiemu. Nikt nie ma prawa nam niczego narzucać i oceniać czy to stosowne, właściwe i słuszne.  Podejrzewam, że nasz powrót wzbudzi albo już wzbudza znacznie więcej kontrowersji niż reaktywacja jakiegokolwiek zespołu naszych dojrzałych kolegów.

JC: Ta kategoryzacja nas nie interesuje. Skład jest kobiecy dlatego takie teksty i taka muzyka.

Słuchając płyty, mam wrażenie że brzmicie dosyć nostalgicznie – mówicie z perspektywy kobiecej porównując to co jest teraz do tego co było, ale też co może być (np. „Aoeiux”). Jak zmieniła się Wasza perspektywa od poprzedniej płyty?

AM: Kobiety mają to do siebie, że są nostalgiczne, my może trochę bardziej ponad przeciętną. Myślę, że ciągle mamy tę samą wrażliwość co kiedyś tylko jesteśmy  dojrzalsze, bogatsze o różne doświadczenia. W ciągu 13 lat od wydania naszej pierwszej płyty bardzo dużo się zmieniło u każdej z nas i w otaczającej nas rzeczywistości. Zyskałyśmy większy dystans do siebie i do świata, większą pewność siebie i świadomość tego co tak na prawdę jest ważne w życiu. Kiedy zaczyna się rozumieć mechanizmy rządzące naszym życiem, kiedy umie się rozpoznawać swoje się emocje jest po prostu łatwiej i spokojniej.  Zaczynamy doceniać czas, bo mamy go coraz mniej, a tyle jeszcze można zrobić fajnych rzeczy.

JC: Minęło trochę czasu, trochę doświadczeń mamy na koncie, ale w tej chwili umiemy się zdystansować do tego co było i tego co będzie. Nostalgia to taki nasz cień, może w tej chwili lepiej to nazwać refleksyjnością?

Z drugiej strony słychać, że jest to płyta bardzo dojrzała, także pod względem tekstów, w których poruszacie inne tematy. O pierwszej płycie w jednym z wywiadów padło określenie: Oczi Cziorne to zespół nocny, kołysanek i takich delikatnych horrorów. Jak jest teraz?

AM: Mam wrażenie, że pierwszą płytę zdefiniowała piosenka, która cały czas jest kojarzona z Oczi Cziorne czyli Kryminał. Niewątpliwie jest to nasz przebój, a że charakter ma zdecydowanie mroczny stąd takie skojarzenia.

Tematyka tekstów naszych piosenek jest taka sama jak przed laty, ciągle śpiewamy o miłości, tylko ta miłość ma trochę dojrzalsze oblicze, podobnie jak my same. Jest na naszej nowej płycie kilka piosenek dosyć żartobliwie i bezpośrednio  opowiadających o naszych kobiecych słabościach i marzeniach, może nie wszystkim się to spodoba, ale cóż.. puszczamy do nich Oczko!

JC: Twórczość młodzieńcza zawoalowana była w tajemnicze horrorowo-nocne nastroje – no bo to takie romantyczne… I łatwe. Teraz nie lękamy się światła dziennego! – dojrzałyśmy do zmierzenia się z rzeczywistością.

Oczi Cziorne będą promować swoją najnowszą płytę koncertem w klubie B90 w sobotę, 22 listopada. Szczegóły w zakładce KONCERTY.