Wydawnictwo Fang Akompaniament z sierpnia ukazało się w sieci dzień po poprzednim, krótkim albumie. Tamten bliższy był nujazzowej estetyce, z którą projekt ten kojarzony był wcześniej. „Autophobia“ natomiast jest pewną zmianą kierunku, nową perspektywą, która FA oddala od jazzu i łączonej z nim wszelkiej maści elektroniki, natomiast zbliża do rytmicznego techno, transowego i przestrzennego brzmienia. Fang Akompaniament mocno dystansuje się od wykonawców pochodzących chociażby z katalogu Ninja Tune, a inspiracje tym razem bliższe są dokonaniom Shackletona. Pulsujące rytmiczne utwory bazują na zapętlonej linii basowej i rozpędzonej sekcji rytmicznej, wypełnionej perkusjonaliami o bardzo etnicznym sznycie. „Autophobia“ rytm traktuje jako trzon utworów, a na nim maluje rozmazane tła, sugestywne krajobrazy, w których bas jest wzbogacany orientalnymi melodiami i frazami gitary. Zdarzają się przerywniki w postaci trochę spokojniejszego „Forest“ czy będącego swoistym oddechem, podkreślającym napięcie „Insomnia“, jednak to wydawnictwo jest mocno nacechowane rytmiką. To nieoczywista forma techno, odległa od zmechanizowanej, mięsistej formy, a raczej bliższa przetwarzaniu żywych partii bębnów na zwięzłe i sugestywne partie rytmiczne, z domieszką psychodelii, transu, ale też korzennego, sugestywnego brzmienia, czasem zahaczającego o drum’n’bass. W przypadku Fang Akompaniament podejście jest o tyle inne, że krótkie zapętlenia nie są najważniejsze – one są podstawą do budowania wielowarstowych melodii, czy swoistej ścieżki dźwiękowej. To element wyjęty z dotychczasowej twórczości tego projektu – budowanie niemal filmowych form i pasaży, ale tym razem przy innej rytmice i sposobie budowania dramaturgii. Ale ten zabieg sprawia, że muzyka FA ulega odświeżeniu a także ciekawi coraz bardziej.

[Jakub Knera]