Już przy pierwszej płycie Scotta Staina wrzuconej do sieci, było widać jej potencjał i bardzo świeże spojrzenie na muzykę. Autor tych hip-hopowo-eksperymentalno-elektronicznych utworów na razie przyjął metodę publikowania wszystkiego co uda mu się stworzyć, tytułując kolejne utwory numerami. „I’ve always wanted to meet you” to kolejny krok do przodu – muzyk w coraz większym stopniu odchodzi tu od prostych struktur, hiphopowanego i rozbujanego klimatu, oczywistych form muzycznych, a coraz bardziej zmierza w kierunku bardzo otwartych kompozycji, budowanych z jednej strony na bazie improwizacji, z drugiej poprzez łączenie wszystkich możliwych elementów w pozornie chaotycznej formie. Mój ulubiony z całej plyty utwór to „Seventeen”, którego bazowa część to zapętlony fortepianowy loop, ozdobiony pełnymi szumów i szmerów metalicznymi sprzężeniami i dźwiękowymi zabrudzeniami. Scott Stain często bierze na warsztat klasyczne instrumenty, których poszczególne partie wycina, łączy na jazzową modłę, a potem zniekształca ich finalny wydźwięk, psuje warstwę rytmiczną, przez co wyraźny podział ról poszczególnych dźwięków ulega coraz większemu rozmazaniu. „Nineteen” to przemowa, zabrudzona zakłóceniami, które potem przekształcają się w jazzową, post-olterowską perkusję z zabarwieniem syntezatorów. Mariaż niesamowicie ciekawy i wciągający, bardzo bogaty w dźwięki, ale najzwyczajniej w świecie niezwykle ciekawie brzmiący. Stain sampluje znalezione dźwięki, łączy eksperymentalny noise z jazzem, elektroniką, wyrachowane połączenie z przypadkowymi samplami, łagodne melodyjki z szorstkimi, chropowatymi elementami. „Nineteen” kończy się metalowym samplem z opętańczym growlingiem”, a kolejny „Twenty” zaczyna niczym wodnobrzmiąca orkiestra, za chwilę wsparta nierównym ale wpadającym w ucho bitem. „Twenty-seven” dla odmiany przyjmuje bardziej charakter bardzo surowego dubstepu z wsamplowanymi wokalizami Bjork i wyciem psów w finale.

„I’ve always wanted to meet you” to zabawa w tworzenie kolaży, samplowanie odległych stylistyk, nadawanie im niejednoznacznej i bardzo zróżnicowanej formy. Nade wszystko jest to jednak odważne eksperymentowanie, czerpanie z dorobku wielu twórców, co daje efekt nieszablonowej, chwytliwej, pełnej najdrobniejszych ornamentów muzyki, jednocześnie bardzo pomysłowej i wciągającej.

[Jakub Knera]