To jedno z ciekawszych wydarzeń na scenie muzyki post-klasycznej lub elektronicznej* (niepotrzebne skreślić). Katarzyna Borek i Vojto Monteur nie tylko ciekawie rozwijają nurt w którym łączy się brzmienie instrumentów klasycznych ze współczesnymi melodiami, ale też w osobliwy sposób odwołują się do klasyków gatunku. Nie tyle ich reinterpretują i stawiają sobie jako punkt wyjścia, ale wykorzystując ich kompozycje tworzą nowe utwory, brzmiące świeżo i atrakcyjnie, zarówno dla fanów klasyki jak i elektroniki. „Tempus Fantasy” nie jest fantazją, ale bardzo udanym sposobem pogodzenia dwóch światów. To płyta może być ciekawa zarówno dla akademików jak i wielbicieli nowych brzmień. Na kilka dni przed premierą, jej twórcy opowiadają o tym jak powstawała i jaki zamysł im przyświecał.

Jakub Knera: Po co grać klasyków?

Katarzyna Borek i Wojciech Orszewski: A po co czytać dzieła klasyków literatury? Dlaczego chodzimy do teatru na sztuki wybitnych twórców tego gatunku? Dlaczego studiujemy prace genialnych malarzy? Każda epoka ma swoich klasyków, którzy przechodzą do historii przez to, co wnieśli do muzyki. Można się od nich wiele nauczyć. Obcowanie z dziełami najwybitniejszych twórców w każdym gatunku jest ważne także po to, żeby zrozumieć jak rozwijała się muzyka na przestrzeni wielu wieków do dzisiejszego dnia włącznie. To właśnie robią najwięksi artyści żyjący obecnie, grający klasykę, jazz czy inne gatunki. Żeby zrozumieć te niuanse, warto być nie tylko wnikliwym słuchaczem, ale też studiować muzykę pod kątem wykonawczym. To jest jak język, który trzeba opanować, nauczyć się nim dowolnie operować tak, aby móc pozostawić sobie wolność w interpretacji. Stawia to oczywiście wielkie wymagania ale nie zapominajmy, że każda muzyka, która dzisiaj pojmowana jest jako “klasyczna“ czy inaczej „poważna“ była kiedyś formą muzyki rozrywkowej, przy której spotykano się, bawiono czy kontemplowano.

Czy muzyka klasyków np. Prokofiewa, Debussy’ego czy Ravela jest dziś waszym zdaniem aktualna?

Wojciech do momentu stworzenia naszego projektu pozostawał tylko pobieżnym słuchaczem muzyki klasycznej, więc wiele rzeczy było dla niego nowych i zaskakujących. Kiedyś słuchaliśmy razem pewnego utworu Debussy’ego i wychwyciliśmy ciekawy pochód akordów. Wojtek zagrał go na gitarze i stwierdził, że są to harmonie rodem z muzyki jazzowej. Było to więc prywatne odkrycie, że wielkie nazwiska muzyki klasycznej to osoby, które rozpracowały harmonię w każdy możliwy sposób i na tym budowały swoje kompozycje, dając dalszy kierunek rozwoju w muzyce. Szczególnie nowoczesna i na czasie jest dla nas harmonika okresu impresjonizmu. Najwięksi pianiści jazzowi czerpali garściami inspiracje płynące właśnie z utworów Debussy’ego i Ravela: Keith Jarrett, Esbjörn Svensson, który naszym zdaniem musiał intensywnie studiować także polifonie Jana Sebastiana Bacha.

Na klasyków muzyki poważnej wskazujecie w tytułach, a jacy klasycy elektroniki są dla was ważni?

Szczególnie istotny jest dla nas Squarepusher, który na bazie brzmień elektronicznych, posługuje się harmoniką neo-klasyczną. To dla nas odpowiednie odniesienie jeśli chodzi o mocne, alternatywne uderzenie: artysta absolutnie szalony i jednocześnie genialny jeśli chodzi o kompozycje. Wszystko u niego dzieje się i zmienia jednocześnie bardzo szybko. Pozostali przedstawiciele elektroniki, którzy nas także zainspirowali to: Eivind Aarset i jego płyta „Dream Logic“, gdzie w duecie z elektronikiem Janem Bangiem grają electro-ambientowe tango, pianista Ryuichi Sakamoto – znany z duetów fortepianowo elektronicznych z Alva Noto i Fennesz, także jako kompozytor muzyki filmowej. To po prostu klasyk gatunku. Inspiracją jest dla nas także Cliff Martinez – ścieżki dźwiękowe do filmów „Drive“ i „Only God Forgives“ to według nas absolutne arcydzieła elektronicznej muzyki.

Debiutujecie płytą, na której są kompozycje nie wasze, ale cudze. Nie boicie się, że stawiacie sobie przez to poprzeczkę zbyt wysoko i przesuwacie na dalszy plan potencjał was jako twórców, kompozytorów, skoro od podstaw nie stworzyliście utworów?

Jeśli chodzi o płytę, potencjał twórczy mamy wielki. Porównując oryginał z naszą wersją/fantazją na temat danego utworu okazuje się, że obfituje ona w nowe kadencje i pomysły. Zawarliśmy w materiale własne rozwiązania, których w oryginałach nie ma. Na przykład utwór „Tempus Fantasy“ – który będzie dostępny ekskluzywnie na platformach cyfrowych – w całości jest naszą kompozycją, inspirowaną jedynie klimatem utworu Beli Bartoka „Rumuńskie Tańce Ludowe“. W pierwszej części Kasia improwizuje na bazie orientalnej skali, charakterystycznej dla tematu tego utworu Bartoka. Następnie, pojawia się interludium z napisaną od podstaw częścią, która otwiera genialne solo trąbki w wykonaniu Jana Michalca. Warto dodać, że płyta ta jest w naszym duecie albumem debiutanckim, ale każdy z nas ma już za sobą wieloletnie doświadczenie koncertowe i autorskie projekty czy nagrane płyty w swoim repertuarze, włączając muzykę filmową i teatralną.

Jaki był wasz zamysł na „Tempus Fantasy”? Na ile ma to być przypomnienie utworów kompozytorów klasycznych, a na ile odejście od pierwowzoru i stworzenie na ich bazie czegoś zupełnie nowego?

Kontynuując wątek naszych kadencji na płycie – jest ich na prawdę wiele. Ciekawym przykładem jest kompozycja „Dies Irae“, gdzie Kasia zaaranżowała na wielogłos melodie chorału gregoriańskiego o tym samym tytule. W momentach gdy pojawia się improwizacja wokalna Natalii Grosiak z Mikromusic, powstała fortepianowa kadencja, wspomagająca harmonicznie główny wokal. Dodajmy, że wokal był nagrany jako pierwszy, było to więc duże wyzwanie. Nasz utwór kończy się przetransponowanym fragmentem/cytatem fortepianowym z utworu Franza Liszta, pt. „Totentanz“ (niem. taniec śmierci) z dodaną improwizacją wokalną. Utwór ten został napisany w XIX wieku również w oparciu o temat tego samego chorału gregoriańskiego. W pozostałych kompozycjach także uciekaliśmy do podobnych konceptów celowego łączenia wielu warstw i pomysłów tematycznych oraz improwizacji.

Co elektronika wnosi do muzyki klasycznej? Jaką przyjęliście metodologię nagrywania?

Sesje rozłożyliśmy na dwa spotkania w odstępie 3 miesięcy. W trakcie nagrań Wojciech na żywo przetwarzał dźwięk fortepianu przez różne procesory, przy każdym podejściu do utworu. Można by było opisać to prościej w ten sposób, że graliśmy każdy utwór 100% live. Po nagraniach wybieraliśmy tylko najlepsze wersje.

Elektronika jest dla współczesnej muzyki klasycznej teraźniejszością i przyszłością. Mamy fantastyczne festiwale, podczas których wykonywane są dzieła muzyki instrumentalnej i elektronicznej: „Warszawska Jesień“, „Musica Electronica Nova“, „Sacrum Profanum“. To są wielkie muzyczne wydarzenia skupiające miłośników muzyki współczesnej. Polska ma także wielu wspaniałych kompozytorów tworzących w tej dziedzinie na światowym poziomie. Wśród nich jest nasz znajomy Paweł Hendrich, który wiele nam w tym temacie opowiedział, pokazał nam swoje kompozycje i własny koncept na tworzenie muzyki. Uważamy, że na tym polu jest jeszcze wiele do odkrycia, ponieważ świat cyfrowy, elektroniczny stale się rozwija. Dodajmy, że pierwsze utwory elektroniczne początku XX wieku były muzyką stworzoną przez kompozytorów z gatunku muzyki klasycznej. Widzimy więc i obserwujemy ścisłe powiązanie dwóch pozornie odległych gatunków.

Nie traktujecie elektroniki jako dodatek, coś co zniekształca oryginalne brzmienie. Są momenty na płycie, gdzie elektronika bierze górę, a to fortepian zdaje się być dodatkiem. Dzięki temu proporcje między klasyką a muzyką elektroniczną zdają się wyrównywać.

Dokładnie tak, jak zauważyłeś – w niektórych utworach fortepian jest absolutnym bohaterem nagrania a w innych elektronika nadaje mocny beat i wprowadza słuchacza w trans. Te niuanse tworzyły się naturalnie w zależności od charakteru oryginału. Obecne są także fragmenty fortepianu solo i także ma to dla nas sens. Staraliśmy się, by podejście do każdej kompozycji było oryginalne. W wielu miejscach efektowane i przetworzone dźwięki fortepianu stają się częścią elektroniki, wtapiając się w nią.

Płyta „Tempus Fantasy” ukaże się 3 czerwca. Nowe idzie od morza jest patronem medialnym tego wydawnictwa. Więcej o albumie TUTAJ.

Fotografia u góry: Front Side Studio