Nie lubię projektów tworzonych na zamówienie, bo według mnie przejawiają pewien brak autentyczności, nie wynikają z intencji artysty, ale raczej z pewnej z górny narzuconej intencji. Gdańska impreza Europejski Poeta Wolności przy okazji każdej kolejnej edycji jako pewien dodatek przygotowuje część muzyczną, w ramach której wiersze nominowanych do nagrody poetów zostają interpretowane przez trójmiejskich twórców. Swego czasu taki zabieg podjęli przedstawiciele Nasiono Records (więcej pisałem o tym tutaj), w tym roku otrzymaliśmy swego rodzaju pokłosie z przyznania tej nagrody w 2012 roku. Pierwsza, zasadnicza różnica – teraz jest to nagranie w pełni studyjne, wtedy była to rejestracja koncertu. Teraz każdy tekst jest wykonywany w oryginalnym języku, wtedy wszystkie liryki były tłumaczone na język polski. Tego typu rozbieżności można mnożyć i mimo, że do efektu wciąż (z racji intencji) nie jestem przekonany, to płyta, która powstała w głowie Ola Walickiego, przekonuje mnie o wiele bardziej niż poprzednie wydawnictwo

Przede wszystkim dlatego, że w tym przypadku warstwa muzyczna nie jest jedynie ilustracją tekstu – w zasadzie oba te elementy mogą funkcjonować niezależnie od siebie, często muzyka jest na tyle złożona i fascynująca, że bardzo dobrze słucha się jej bez liryków. Po drugie, śpiewane bądź mówione teksty są ciekawsze. Jeden z nich śpiewa Serhij Żadan, w jednym udziela się sam Walicki, a w pozostałych słyszymy przepiękny głos wokalistki o enigmatycznym imieniu i nazwisku Allegra Kabuki. Wcale nie jest taką tajemniczą postacią, bo na polskiej scenie znana jest bardzo dobrze, pod innym nazwiskiem, które z resztą nie tak trudno rozszyfrować z tego, zapisanego na płycie. Po trzecie, „Kot (czy też kotka?)” jest opowieścią bardziej spójną, przejrzystą i zwięzłą dramaturgicznie. Czasem oniryczny i rozmarzony nastrój burzą bardziej rytmiczne utwory, ale słuchając tej płyty, cały czas czuć że to jedna i spójna opowieść, którą w zasadzie ciężko dzielić na części. Po czwarte, Walicki zaaranżował ten materiał na zróżnicowane instrumentarium: trzonem kompozycji są harmonie, ale jest też miejsce na klarnety, perkusję i kontrabas. Ich brzmienie rozpościera się od tych prostych, stricte melodyjnych ujęć, po balansujące na granicy ciszy sonorystyczne wybrzmiewania instrumentów, fascynująco kłądące nacisk na detal, trwanie melodii i dźwięków. Po piąte, mam wrażenie, że ta płyta to ciekawie podjęta próba budowania nowego spojrzenia na współczesny folk, kompozycji na styku różnych kultur, wpływów i estetyk. Często znaczenie ma język – tak jak przy innym projekcie Walickiego, Kaszëbë – to on jest głównym punktem kompozycji, zwłaszcza wtedy gdy muzyka tli się, dogasa lub niezauważalnie rozwija.

„Kot (czy też kotka?)” ze względu na swój tytuł brzmi nawet nieco zabawnie, ale w pewnym sensie doskonale łapie multikulturowość współczesnej Europy, mozaikę narodów przemieniając ją w muzyczny kolaż, błądzący pośród tekstów, historii z różnych miejsc i przestrzeni. Rozmyślania na przeszklonym lotnisku w Monachium przeplatają się z historią umarłego dziecka czy andaluzyjską (?) impresją na temat deszczu. „Kot (czy też kotka?)” jest taką chwilową migawką, podróżą przez kontynent, trochę zahaczającą o to co Mikołaj Trzaska i Andrzej Stasiuk zrobili swego czasu na „Kantry”. To pocztówka z podróży, miejsc, opowieści i różnych historii. Wciąga.

[Jakub Knera]