Można ją było usłyszeć w zespole Enchantia, a kilkakrotnie gościnnie u boku Hatti Vatti. Jednak przez długi czas przygotowywała materiał na solowy album i w końcu, po kilku latach, wychodzi on na światło dzienne. Sara Brylewska, bo o niej mowa właśnie wydaje płytę „Skąd przyszłaś”. Śpiewa na niej po polsku i pokazuje, że rodzimy pop, może udanie czerpać z muzyki alternatywnej, a jednocześnie być ciekawy i niebanalny. Na kilka dni przed premierą, artystka opowiada o płycie i tym jak powstawała.

Jakub Knera: Singiel „Wojny gwiezdne”, zapowiadający twoją płytę bardzo mnie zaskoczył, bo wcześniej nie dawałaś jakichkolwiek sygnałów, że planujesz wydać debiutancki album. Od kiedy przygotowywałaś materiał na „Skąd przyszłaś”?

Sara Brylewska: To bardzo długa historia. O tym żeby nagrać płytę solową, marzyłam już od dawna. Dużo nad tym myślałam, pisałam teksty, grałam na gitarze i komponowałam, ale ciągle nie miałam pomysłu jak to wszystko spiąć. Zastanawiałam się kto mógłby ze mną ten materiał nagrać, wyprodukować, o wydawnictwie nawet nie wspominam. Po prostu nie wiedziałam jak się za to zabrać. Jakiś czas temu urodziła się moja córka i z różnych powodów musieliśmy przeprowadzić się z rodziną do Warszawy. Tam poznałam Jacka Chrzanowskiego, gitarzystę zespołu Hey, który zaprosił mnie do nagrania kilku piosenek. Spotykaliśmy się co jakiś czas w studiu, rejestrowaliśmy kolejne demówki i od spotkania do spotkania zaczęło się to przekształcać w coraz bardziej rozwinięty projekt. W pewnym momencie doszliśmy do wniosku, że najlepiej będzie, jeśli ten album ukaże się pod moim imieniem i nazwiskiem. Długo nad tym myślałam, ale z czasem coraz bardziej lubiłam te piosenki, coraz bardziej były moje, więc stwierdziłam: czemu nie? Teraz bardzo cieszę się z tej decyzji. Materiał powstawał dwa lata w bardzo trudnych momentach mojego życia, czego echa można na nim usłyszeć.

Wcześniej grałaś w Enchantii i współpracowałaś m.in. z Hatti Vatti, jednak są to zupełnie inne obszary stylistyczne. „Skąd przyszłaś” brzmi zupełnie inaczej, trochę folkowo, nawet popowo. Chciałaś całkowicie zmienić kierunek?

Nim zaczęłam współpracę z Jackiem, myślałam o tym albumie jako płycie gitarowej z elektronicznymi brzmieniami. Jeśli miałabym do czegoś porównać to do Santigold, ale nie do końca, bo nigdy, przenigdy nie chciałabym niczego kopiować. Jednak to właśnie Jacek stworzył aranżacje do utworów, więc wszystko zaczęło skręcać w tym kierunku. Spotykaliśmy się i razem wypracowaliśmy właśnie taką a nie inną formę, w której bardzo dobrze się czuję. Jacek niczego mi nie narzucał – wprost przeciwnie: nalegał, żebym zawsze mówiła z czym czuję się dobrze i co mi najbardziej pasuje. Myślę, że to dobrze, bo Jacek ma już konkretny styl, a ja ciągle poszukuję.

Wygląda więc, że to Jacek był motorem napędowym do realizacji tego materiału.

Tak, zdecydowanie. Jestem mu za to bardzo wdzięczna i będę do końca. Jacek nauczył mnie też większej dyscypliny. Ta współpraca dała mi dużego kopniaka, bez którego pewnie długo nie zabrałabym się za wydanie płyty. Nie mogę zapomnieć także od Oli Tuszewskiej, z którą znam i przyjaźnię się wiele lat a teraz współpracujemy. Gdyby nie Ola, to wszystko mogłoby zająć jeszcze więcej czasu. Ola też napisała dwa teksty do płyty, czym mnie bardzo zaskoczyła!

Zdecydowałaś się na śpiewanie po polsku – w tym języku niełatwo przekazać ciekawą treść.

Z językiem polskim bardzo długo miałam problem. W moich innych projektach śpiewam po angielsku – wydawało mi się, że on jest łatwiejszy w wyrażaniu tego co czuję. Kiedyś przyjaciel po koncercie Enchantii zwrócił mi uwagę, że wszystko brzmi bardzo fajnie, ale mogłabym śpiewać w rodzimym języku. Dodał, że pewnie się ukrywam i dopiero po czasie przyznałam się do tego sama przed sobą. W tym czasie pisałam teksty także po polsku, ale nie za bardzo byłam do nich przekonana. Finalnie jednak jestem bardzo zadowolona z tej decyzji, bo dzięki temu wiele się nauczyłam i uwierzyłam w to, że mogę pisać w naszym języku. A mój ulubiony tekst na płycie to właśnie „Skąd przyszłaś”.

Teksty są w większości twojego autorstwa.

Ciekawe jest to, że ze swoimi tekstami czuję się najlepiej i najpewniej, na początku myślałam, że będzie zupełnie inaczej. Więcej jednak myślałam chyba nad tym, że kompozycje nie będą moje. Zawsze chciałam wyjść z czymś swoim, ale bardzo szybko okazało się, że to nie problem. W trakcie naszego tworzenia mieliśmy oboje życiowe rozjazdy. Płyta „Skąd Przyszłaś” powstawała podczas burz i sztormów z przebłyskami słońca. Utwory, które skomponował Jacek szybko stały mi się tak bliskie, że teraz odczuwam jako bardzo „moje”.

Płyta Sary Brylewskiej „Skąd przyszłaś” ukaże się 1 kwietnia nakładem Kayax. Promuje ją utwór „Wojny gwiezdne”, którego można posłuchać TUTAJ.