Współczesna dyskoteka, pełna błyskotliwych pomysłów.

Rebeka w ciągu roku zdążyła nabyć sceniczne obycie, a także po występach na festiwalach zweryfikować swoją wizję koncertów, rozwijając je i idąc jeszcze krok dalej. Poznański duet znacząco różnicuje swój materiał na żywo – brzmi pełniej, mocniej, ale po prosty zyskuje przez rozbudowane aranżacje. To muzyka elektroniczna, teoretycznie stworzona na komputerze, ale na scenie Iwonie Skwarek i Bartkowi Szczęsnemu towarzyszy cała gama instrumentów. Nasuwa mi się skojarzenie z oglądanym na żywo kilka tygodni temu Tthe Dumplings, którzy mieli ze sobą tylko laptopa, mały sampler i mikrofon – Rebeka w pełni generuje od podstaw swoje brzmienie i pokazuje, że muzyka live zyskuje przy wykorzystaniu instrumentów i loopów.

Gęste syntezatorowe brzmienie, kieruje ten duet gdzieś w rejony The Knife, a nawet dalej, bo wykazują się większą przebojowością, umiejętnością budowania nastroju, nie eksploatując formy i omijając pseudo-awangardowe konstrukcje. Rebeka wciąż trzyma utwory w ryzach piosenkowych struktur i nawet jeśli je wydłuża to robi to w ramach estetyki, w której się poruszają. To współcześnie brzmiące disco, elektronika, pełna zabarwień rockowych, a w kilku momentach efektownego techno i bujającej, prostej rytmiki. Muzycy wielokrotnie wykorzystują gitary – Skwarek w wielu momentach tworzy na niej instrumentalne kaskady dźwięku, bliskie post-rockowym zespołom, więc np. California Stories Uncovered widząc ją, mogliby poczuć się mocno zawstydzeni. Szczęsny dopełnia brzmienie pociągnięciami gitary basowej. A to że bez całej elektronicznej otoczki radzą sobie dobrze, bo umieją grać, pokazali na drugi bis, kiedy powtórnie odegrali „Unconscious”. Na koncertach utworów się nie powtarza, bo to psuje wydźwięk, ale Rebeka bardzo dobrze domknęła występ oszczędną i spokojną wersją tej kompozycji.

Świetnie wykonany cover „Lipstick on the Glass” Maanamu pokazał, że aranżacyjnie to zespół szalenie pomysłowy, tworzący muzykę swobodnie i bez kompleksów. Poza tym jest to duet, który powinien grać już w coraz większych salach – ich muzyka brzmi bardzo przestrzennie i w ciasnych pomieszczeniach nie wybrzmi w pełni. W tej kwestii przestrzeń Parlamentu sprawdziła się doskonale: po pierwsze dźwięk bardzo dobrze wybrzmiewał w dużej sali, a po drugie, sprawdziło się nagłośnienie. Rok temu w klubie Absynt grupa była nagłośniona katastrofalnie, więc koncert w Parlamencie poprawił tamto wrażenie. A wszystko podkreśla wokal Iwony Skwarek – brzmiący trochę retro, czasem z podkreślonym francuskim r, ale nade wszystko przejmujący, pełen emocji i doskonale dopełniający muzykę, która czerpie z przeszłości, ale w fascynujący sposób mówi językiem współczesnym.

Rebeka, Klub Parlament, 15.03.2014.

[Jakub Knera]
[zdjęcie: Dominik Paszliński]