Jest ich dwóch, a różni nie tylko wzrost – jak sugeruje nazwa – ale też instrumenty, na których grają oraz ich brzmienie. Olbrzym i Kurdupel właśnie wydają swój trzeci album pod szyldem Kilogram Records. O tym jak powstawał, jak postrzegają siebie w kontekście muzyki jazzowej i czy w muzyce free jest miejsce na żart, opowiadają poniżej.

Jakub Knera: Czy Olbrzym i Kurdupel to zespół kontrastów? Już sama nazwa by na to wskazywała.

Tomek Gadecki i Marcin Bożek: Nazwa to jedno a dźwięki to drugie. Faktycznie, w naszej muzyce dzieje się dużo i często są to rzeczy skrajnie odmienne, czyli kontrastowe. Olbrzym i Kurdupel to zespół który grając muzykę bez najmniejszego skrępowania korzysta ze wszystkich środków wyrazu i wszystkich stylistyk. Można u nas usłyszeć szalone free i balladę z melodią, punk rock i reggae – wszystko jest możliwe. Gramy muzykę kontrastową ale jesteśmy po prostu improwizatorami.

Jesteście pozbawieni perkusyjnej sekcji rytmicznej, a bas w zasadzie i tak nie jest wykorzystywany na zasadzie rytmu. Czy traktujecie to jako nowe wyzwanie czy od początku towarzyszyła Wam chęć budowania muzyki o niestandardowe instrumentarium?

Marcin Bożek: Na pierwsza próbę zaprosiliśmy perkusistę. Nie przyjechał, więc odbyła się w duecie. Od początku wiedzieliśmy co chcemy grać i w jaki sposób. W muzyce swobodnie improwizowanej każdy instrument jest pełnoprawnym solistą. Duet powstał przypadkiem a i tak nie stanowi niestandardowego instrumentarium. Po prostu muzycy przekładają swoje emocje na dźwięki bez żadnych ograniczeń: rytmicznych, harmonicznych, melodycznych. W takiej muzyce nie ma żadnych wytycznych, ograniczeń ani założeń, również w podejściu do instrumentarium. Dlatego właśnie ten gatunek muzyki przyciąga melomana lub osoby osłuchane o „wyrobionym uchu”, dające porwać się emocjom które płyną w muzyce komponowanej tu i teraz.

Tomek Gadecki: Odbyło się kilka spotkań w większych składach gdzie staraliśmy się grać muzykę aleatoryczną, lecz większość z tych muzyków odeszła gdyż chcieli grać coś bardziej poukładanego. Nie oznacza to jednak że nie chcemy rozszerzać składu, nagraliśmy płytę z orkiestrą (nadal nie jest wydana), a ostatnio zarejestrowaliśmy materiał z Willi Hane z Niemiec który gra na perkusji. Nie byliśmy pierwsi którzy grają w takim zestawieniu instrumentarium bass i sax – Rafał Mazur i Kier Neuringer również grają w takim składzie.

Na ile próbujecie żartować z muzyki free-improv? Do tego może prowokować Wasza nazwa, ale często także opisy we wkładkach do płyt. Czy do muzyki należy podchodzić z dystansem?

Tomek Gadecki: Nie żartujemy z muzyki tylko mamy dystans do samych siebie, a że mamy poczucie humoru to staramy się podchodzić na wesoło do naszej twórczości. Podczas koncertu jesteśmy skupieni i poważni gdyż jest to dla nas bardzo ważne aby się nie sprawiać wrażenia wesołkowatych i nie rozpraszać.

Marcin Bożek: Bardzo dobrze że nasza nazwa tak prowokuje, sypie kontrastami, bulwersuje itp. To dobry punkt zaczepienia do zapraszania nas i zgłębiania tematu np. improwizacji. Bardzo często muzyka free improv traktowana jest jako żart albo oszustwo zarówno przez laików jak i zawodowych muzyków z uwagi na jej charakter, który czasem może przypominać zmaganie się z instumentem poczpoczątkującego muzyka. Na szczęście są osoby, które pociąga abstrakcyjna sztuka bez ustalonych: rytmu, melodii i formy.

Płyta „Work”, którą wyda wam Kilogram to wasz trzeci album. Opowiedzcie proszę jak powstawał.

Tomek Gadecki: To był taki szalony pomysł zarejestrowania koncertu w Alchemii w Krakowie. Zadzwoniłem do Rafała Mazura dzień przed koncertem i zapytałem kto może nas nagrać – odpowiedź była DTS Studio czyli Rafał Drewniany. Materiał został zarejestrowany podczas koncertu rok temu. Nazwaliśmy go “Work” choć wstępne pomysły były weselsze. Płyta jest pewnym podsumowaniem naszej pracy ostatnich lat.

Marcin Bożek: Każda płyta to tak naprawdę zarejestrowanie naszej pracy twórczej na różnych etapach działalności zespołu. Płyta „Work” dla mnie jest podsumowaniem i zwieńczeniem siedmiu lat pracy i koncertowania naszego duetu. Muzyka improwizowana w Polsce stoi głównie solistami i ich projektami. Niewiele jest zespołów z nazwą i kilkuletnim stażem. Najpiękniejsze i najbardziej inspirujące momenty wydarzają się nie z przypadku, tylko ze świadomej pracy nad poznawaniem przestrzeni w których można czuć się swobodnie bez walki i nudy poszerzając je. Tylko po to, żeby na koncercie odcinając się od tego wszystkiego namalować coś pięknego, nieoczekiwanego, pewnie i spontanicznie.

Jak postrzegacie metodę pracy w duecie? To najmniejsza forma zespołu, ale bardzo specyficzna ze względu na bezpośrednią komunikację między dwiema osobami. Jak to funkcjonuje w przypadku Olbrzym i Kurdupel?

Tomek Gadecki: Z jednej strony jest to bardzo komfortowa sytuacja kiedy grasz tylko z jednym muzykiem. Jest pewna łatwość zgrania i słuchania się nawzajem. Z drugiej zaś strony jest to trudne, wymagające od obu muzyków skupienia i dużego wysiłku gdyż nie ma czasu na odpoczynek, przez cały czas ciężar koncertu leży w rękach tych muzyków. W czasie tych lat wspólnych koncertów i prób OiK stworzył swoisty świat muzyczny, który nie tyle jest jakimś odmiennym gatunkiem muzyki ale jest dla nas charakterystyczny.

Wywiad przeprowadzony pierwotnie dla Klubu Żak. Zespół wystąpi w tym miejscu w najbliższą sobotę, 15 lutego. Szczegóły w zakładce KONCERTY.