Def Eleven czyli Sebastian Szatkowski, 1/2 opisywanego przeze mnie w tym tygodniu Fel Dee’s solowo tworzy muzykę bliską temu co robi razem z Mateuszem Jaskulskim. Jego nieco ponad trzydziestominutowy materiał przyjmuje jednak nieco odmienny charakter. To materiał utrzymany w prostych, rytmicznych strukturach, ale dzięki onirycznym syntezatorom zmienia się jego nastrój, który momentami może nasuwać skojarzenia z chilwave’owymi wycieczkami Clams Casino. Jednak „Balsam” jest bardziej, spokojny, wyciszony i łagodny. To proste, linearne kompozycje, w których powtarzające się motywy budują transowy i hipnotyzujący klimat utworów. Delikatna sekcja rytmiczna z bardzo żywo brzmiącymi bitami dodaje tempa tym przestrzennym, trochę kosmicznie brzmiącym, ambientowym pejzażom w tle. „Balsam”, tak jak wskazuje tytuł, koi dźwiękiem i uspokaja. Ale Szatkowski nie banalizuje swojej muzyki i nie tworzy oklepanych form instrumentalnych. Stara się różnicować to, co dzieje się na drugim planie, poprzez drobne zajawki dźwiękowe. Najczęściej jednak tworzy narracyjnie proste utwory z wyrazistym, płynącym, trochę hip hopowym rytmem, do którego dochodza plamy w tle i przestrzenne, dźwiękowe mgiełki. Nie popisuje się w tym przypadku nowatorską metodologią, ale całkiem przyjemnie się tej muzyki słucha. No i brawo za parodiującą ostatnie wydawnictwo Jamesa Blake’a okładkę.

[Jakub Knera]