We wkładce do solowej płyty Michała Ciesielskiego widnieje krótka rekomendacja Leszka Możdżera (w którego studiu płyta ta była nagrywana), który zwraca uwagę na talent tego młodego pianisty. Dla jednych może to być zachęta, innych może wręcz odstraszać. Mnie zainteresowało. Ciesielski operuje brzmieniem swojego instrumentu swobodnie, bawi się estetykami, harmonią i zmianami tempa. W wielu momentach czuć wręcz inspiracje Możdżerem, któremu nie można odmówić tego, że stał się stylem i punktem odniesienia dla wielu młodych twórców. Jednak Ciesielski nagrał album zróżnicowany aż za bardzo, o zbyt wielkiej rozpiętości gatunkowej i estetycznej. Serwuje liryczne i chwytliwe melodie, aby za chwilę zaskoczyć quasi tapperską kompozycją, przywołującą na myśl kabarety czy podkłady do niemych filmów. Raz gra stonowanie, kiedy indziej bardziej rozrywkowo, balansując na granicy broadwayowskiego musicalu (pomijam fakt, że „Runnin'” ma fragment wręcz wyjętych z kompozycji „Zdrowy Kołłątaj” z albumu „Piano” Możdżera). Przez te stylistyczne skoki ujawnia się brak zamysłu muzyka, jakiegoś wyrazistego tropu albo wizji siebie. Ciesielski na „Between Black & White” pokazuje swoje możliwości, bardzo sprawny warsztat, jednak nie widać na tej płycie jaki jest jego cel, co chce mówić i jaki język ku temu wykorzystywać. A to szalenie istotne.

[Jakub Knera]