„Pieśni” ciężko nazwać kolejnym, pełnowymiarowym albumem Michała Jacaszka. Przed „Katalogiem Drzew”, którego premiera jest przewidziana na wiosnę tego roku, to raczej forma powrotu do przeszłości, zebranie bogatego archiwum dorobku tego artysty. Najkrócej opisując, „Pieśni” to album z reinterpretacjami tradycyjnych pieśni religijnych. Jednak poprzestając na tym, dokonałbym ogromnego uproszczenia, ponieważ Jacaszek bardzo trafnie i pomysłowo, przekształca starodawne kompozycje na własną formę wypowiedzi. Już otwierająca płytę „N.M.P.” z początku brzmi zupełnie niepozornie i dopiero gdy pojawia się linia melodyczna, gdzieś z dalekich odłamów pamięci, przypomina się kościelny utwór. Jacaszek nie przywraca melodii w nachalny sposób – robi to oszczędnie, trochę jakby niepozornie, dzięki czemu funkcjonują one niezależnie od tradycji sakralnych śpiewów. Podoba mi się minimalizm tego albumu – utwory nie epatują rozmachem i nie przytłaczają formą – wielokrotnie można by wręcz stwierdzić, że są zbyt oszczędne, kiedy bardziej wyraziste struktury wyłaniają się z ambientowych odmętów. W tym właśnie jest piękno tych utworów – oszczędnym operowaniu językiem elektroniki i brzmieniem klasycznych instrumentów. To połączenie daje ciekawy rezultat i podkreśla wydźwięk tego materiału. Dużą zasługę ma w tym brak wokaliz – poza utworem „Bogurodzica” wszystkie partie wokali są jedynie instrumentalne. Pomimo tego w społeczeństwie przesiąkniętym chrześcijaństwem z jednej strony można je bez problemu rozpoznać, a z drugiej strony dzięki temu zyskują nutkę uniwersalności. A Jacaszek w bardzo ciekawy i intrygujący sposób w nowej formie odświeża język kościelnych pieśni.

[Jakub Knera]