Materiał na pierwszej pełnowymiarowej płycie Aiodine (wcześniej zespół wydał album „Best Off 2007-2011”) ma duży potencjał, który jednak nie jest w pełni wykorzystany. Mam wrażenie że duet za bardzo miota się między pomysłami na to, jak chciałby brzmieć i co chciałby powiedzieć. Z jednej strony mamy elektroniczno-rockowy power i piosenkową, wręcz ustrukturyzowaną formę. Z drugiej o wiele więcej dźwiękowych interwencji, zróżnicowanych modyfikacji brzmienia, eksperymentów, które frapująco odkrywają zabawy samplami, basem i różnej maści elektroniką. Dobrze to słychać na przykładzie „025”, który co prawda zaczyna się dosyć męczącym klangiem, ale potem stopniowo się wycisza, tworząc delikatną, wielowarstwową i pełną detali kompozycję. Ciekawie wypadają bardziej zrytmizowane „019” czy tlący się, oparty o motyw gitary i garść noise’u w tle „028”. Ale po nim następuje mocno sztampowy, bluesowy niemalże „022” lub pełen koszmarnych clapów „029”. To płyta ciekawa, zarysowująca pewne pomysły aranżacyjne i brzmieniowe, ale jej autorzy, Juliusz Kapka i Kacper Graczyk stoją na rozdrożu między melodyjną przebojowością, a eksperymentalnym poszukiwaniem i różnicowaniem brzmienia. Byłoby ciekawie, gdyby zmierzyli w drugim kierunku, bo mają ku temu bardzo duży potencjał, a i dzięki temu mogliby pokusić się o próbę budowania swego rodzaju nowej jakości.

[Jakub Knera]