To zaledwie demo i to bardzo kiepskiej jakości, ale jednocześnie bardzo obiecujący materiał. Judy’s Funeral brali udział w konkursie do festiwalu Spacefest, w którym niestety nie zakwalifikowali się do finału, ale jest szansa, że zobaczymy ich tam podczas kolejnej edycji. Dlaczego? Sześć utworów na ich demówce to bardzo obiecujące kompozycje oscylujące gdzieś pomiędzy nurtem shoegaze, noise, ale podane w zawrotnie piosenkowej i przebojowej formie. Gdzieś tam pobrzmiewa echem My Bloody Valentine, The Ravonettes czy No Joy. Wszystkie elementy składowe wydają się tu ciekawe – wyraziście brzmiąca perkusja, która wyróżnia się na tle instrumentów melodycznych, pomysłowo tworzone warstwy gitar elektrycznych, przeplatających się nawzajem i utrzymujący wszystko bas, który nie gubi się pod natłokiem dźwięków. A całość jest upchnięta w zwiewnych kawałkach, pełnych efektów i pogłosów, czasem brzmiących bardzo frywolnie – taki „Fierce Pierce” mógłby znaleźć się na ścieżce dźwiękowej do ktoregoś z filmów Quentina Tarantino. W tej wersji ledwo słyszalne są tylko wokale i to świadczy o słabości tego materiału. Ale jako demo, doskonale pokazuje on, że Judy’s Funeral powinno się rozwijać, znaleźć dobre studio i jak najszybciej zarejestrować materiał na debiutancką płytę.

[Jakub Knera]