Trochę Rawel, trochę Etamski, trochę opisywany w ubiegłym tygodniu Maddening Cloud. Wszyscy ci wykonawcy w bardzo odświeżającej formule próbują poszerzać to co mieści się w granicach instrumentalnego bądź eksperymentalnego hip hopu. Niemal z miejsca można do nich zaliczyć Felbeat, który – tak jak wszyscy wcześniej wymienieni – robi to na swój sposób, eksplorując inny obszar tej estetyki. Felbeat tworzy proste rytmiczne podkłady, w które wplata mroczne, trochę psychodeliczne warstwy brzmieniowe w tle. Muzyka na „Platinum Path” to rozwlekłe, duszne a jednocześnie przestrzenne utwory o prostej i linearnej narracji. Czasem tworzone bity są zbyt proste, ale sęk w tym, że to nie one są tu najważniejszym elementem. Podobnie jak opisywany przeze mnie na łamach POPUP zespół 3:33, tak i Felbeat buduje intrygujące i rozbudowane tła, które w dużym stopniu przyciągają swoim zróżnicowaniem: basowymi pogłosami, ambientowymi plamami bądź trochę łopoczącymi samplami – razem tworzą mglisty i odrealniony dźwiękowy krajobraz. „Platinum Path” bardzo dobrze wpisuje się w umownie stworzony nurt muzyki miejskiej. To rozwlekłe, rytmiczne kompozycje, sprzyjające rytmowi postindustrialnej ery w metropoliach – oniryczne downtempo, łączy się z gęstym hip hopem w estetyce wczesnego Ninja Tune bądź Warp Records. Swawolny drive, elektroniczno-noise’owe tła i masa miękkich ciepłych brzmień tworzą osobliwą audiosferę, z jednej strony prostą w brzmieniu a z drugiej bardzo chwytliwą, klimatyczną, zdominowaną przez wartką narrację, utrzymaną w trochę leniwym tonie. Do wczoraj nic nie wiedziałem o tym, kim jest Felbeat, ale udało mi się znaleźć jego dane kontaktowe na które wysłałem wiadomość z zapytaniem aby napisał o sobie coś więcej. Odpowiedź otrzymałem natychmiastowo i już teraz mogę zapewnić, że twórczość tej osoby na Noweidzieodmorza.com w różnych odsłonach zostanie zaprezentowana jeszcze kilkakrotnie.

[Jakub Knera]