Podsumowanie w przypadku muzyki trójmiejskiej to doskonała okazja do przypomnienia tego, co ukazało się w ciągu minionego roku. A że światło dzienne ujrzało bardzo dużo płyt, wybór tych najlepszych nie był najłatwiejszy. Poniżej najlepsza dziesiątka, w kolejności alfabetycznej. Jeśli coś z poniższych wydawnictw pominęliście, jest jeszcze szansa żeby to nadrobić. Warto.

Ampacity „Encounter One” (Nasiono)

Ampacity

Bogactwo muzyczne tego krążka jest ogromne, już słuchając otwierającego album „Ultima Hombre”, słychać, że zespół ma głowy pełne pomysłów czerpiąc ze stoner rocka i rocka progresywnego, które potrafi przefiltrować, tworząc nową jakość. Wiedzą, co chcą powiedzieć i jak to zrobić – nie popadają w muzyczną egzaltację swoimi idolami, gubiąc się w naśladownictwie, mimo długości nie nużą i nie atakują patosem. Ampacity mają niesamowity zmysł kompozycyjny, który wywodzi się od improwizacji, ale jest w stanie wykrystalizować ciekawe formy muzyczne. To płyta przemyślana, stworzona z wizją, a jednocześnie technicznym wypracowaniem. No i najważniejsze – można o niej szalenie dużo napisać, a w przypadku recenzji – także na tej stronie – zdarza się to bardzo rzadko. Prowokuje, inspiruje, pobudza, wywołuje masę skojarzeń. To album kompletny i świetnie odnajdujący się w czasach, w których powstał.

Recenzja: Ampacity „Encounter One”
Wywiad: Ampacity: Krótkich form nikt u nas nie znajdzie
Posłuchaj: ampacity.bandcamp.com

D.O.M. „D.O.M.” (French Girls)

Ampacity

Solowy album Piotra Salewskiego z Old Time Radio jest dziełem zaskakującym, a jednocześnie interesującym i nietypowym. Syntetyczna i minimalistyczna elektronika, którą serwuje, przyjmuje z jednej strony kształt quasi-krautrockowych, rozwijających się utworów, ale bliżej jej do delikatnej i introwertycznej muzyki, pełnej mikrobrzmień i muzycznych niuansów. D.O.M. korzysta z aparatury lo-fi, wykorzystuje gitarę i klawisze, proste bity, przez co nie popada w patos, ale tworzy muzykę delikatną, miękką i ciepłą jednocześnie. Ta płyta to także ukłon w kierunku syntezatorowej i syntetycznej elektroniki doby lat 80. Salewski śpiewa po polsku, balansuje na granicy dziecięcej infantylności, snując swoje liryczne opowieści, brzmiące trochę bajkowo, ale jednocześnie zawierające masę odniesień, ciekawych wątków i interesujących pomysłów kompozycyjnych.

Recenzja: D.O.M. „D.O.M.”
Wywiad: D.O.M.: Krautrock niejedno ma imię
Posłuchaj: dompl.bandcamp.com

Hatti Vatti „Algebra” (Nowe Nagrania)

Ampacity

Piotr Kaliński przygotował płytę oszczędną, minimalistyczną, nie wybuchającą, ale tlącą się gdzieś pod powierzchnią. Muzyk tworzy ambientowe, rozwlekłe struktury, często przeplatane subtelnymi partiami bitów, które nie wyznaczają jednak szytywnego kierunku utworów, a jedynie trochę go wzmacniają, nakierowują na pewien trop. „Algebra” to dźwiękowy reportaż z krajów arabskich, uwspółcześniony o muzykę elektroniczną z obszarów dub i dub techno. O tych utworach stanowią przede wszystkim nagrania terenowe – zapis audiosfery, pustynne brzmienia czy zawodzące śpiewy, które nie narzucają się, ale jawią w bardzo efemeryczny sposób na drugim planie. Ta płyta wciąż pobudza zainteresowanie, nie stosując prostych zwrotów akcji, ale generując rozbudowane struktury, pustynne i chłodne fatamorgany, które wodzą za ucho w bardzo ciekawej formie.

Recenzja: Hatti Vatti „Algebra”
Wywiad: Hatti Vatti: Ambientu i dub techno słuchałem od zawsze
Posłuchaj: http://nowenagrania.bandcamp.com/album/algebra

J=J „2013 EP (Oessu Fantastic)

Ampacity

Joanna Duda z Janem Młynarskim urządzają istną wędrówkę przez gęsto brzmiącą elektronikę, penetrującą obszary Warp Records, a czasem zahaczające o dokonania twórców hip hopowych z Los Angeles. Duda bawi się syntezatorami, modyfikując ich brzmienie, łącząc warstwy basowe i bardziej melodyjne albo mieszając je z klasycznie wybrzmiewającym pianinem. Młynarski jest odpowiedzialny za sekcję rytmiczną, która daleka jest od tradycyjnie rozumianego wyznaczania struktur. Razem łączą akustyczne perkusjonalia z frapującymi ucho bitami, które utrzymują misterną konstrukcję utworów. „2013EP” to pomysłowy elektroniczny kolaż, pełen gęstych melodi, które brzmią na wskroś współczesne i oryginalnie, a o to nad Wisłą nie łatwo. I nie jest to tylko zasługa studia i produkcji, bowiem na żywo duet rozkręca się jeszcze bardziej.

Recenzja: J=J „2013 EP”
Wywiad: Joanna Duda: Siedzę w muzyce elektronicznej
Posłuchaj: jjalbums.bandcamp.com/

Niski Szum „Siedem Pieśni Miejskich (Mathka)

Ampacity

Podobnie jak przy „Songs from the Woods”, tak i tutaj kompozycje opierają się na brzmieniu gitary, zapętlonych i rytmicznych melodi, wychodząc z ambientowej mgiełki, a potem przybierając na bardziej rozbudowanych aranżacjach. Marcin Dymiter wykorzystuje zestaw efektów, które modyfikują dźwięki jego gitary, dodają jej kolorytu, zwiększają barwę i możliwości brzmienia. Muzyk dogrywa poszczególne warstwy, nakłada je na siebie, tworząc wielowątkową opowieść, podzieloną na siedem tytułowych pieśni. Instrumentarium dopełniają skrzypce barytonowe Olgi Hanowskiej, które dodają kompozycjom powagi, ale także podbijają ich bardzo porywczą dramaturgię w drugiej części albumu. Słychać to najlepiej w finałowym utworze, kiedy przy przeciągłych partiach gitary, pojawia się powtórzony przez Dymitera tekst, poświęcony batalii między naturą a kulturą.

Recenzja: Niski Szum „Siedem pieśni miejskich”
Wywiad: Marcin Dymiter: Field recording otwiera uszy i pobudza intelektualnie (wywiad przy okazji premiery kolejnej płyty z serii „Field Notes”)
Posłuchaj: mathka.bandcamp.com/album/siedem-pie-ni-miejskich

Rawel „Visions” (Beats & Cookies)

Ampacity

„Visions” (mimo że ukazało się w ostatnich dniach 2013 roku), podobnie jak wydane w tym roku mini-płyty „Changes” i „Lunettes” to zestaw zwinnie posklejanych sampli z najróżniejszych muzycznych światów – od powycinanych wokaliz, po tłusto brzmiące bity, syntetyczną sekcję rytmiczną, syntezatory, gęste groove’y albo i etniczne wstawki. Średnia długość utworów wynosi 2 minuty i to za każdym razem wystarczająco, żeby wyraźnie zarysować pomysł, rozwinąć go i skończyć w momencie, kiedy najbardziej się rozkręca. Ekwilibrystyka Rawela i muzyczna erudycja nie zna granic – mnogość wątków, wielość warstw, wszystko to składa się w fascynującą muzyczną opowieść, pełną detali, przeróżnych brzmień, frapująco posklejanych w zwiewne i płynne kompozycje, oparte o solidne bity. Teoretycznie szkoda, że to zaledwie nieco ponad dwadzieścia minut materiału, ale z drugiej strony – tyle w zupełności wystarcza.

Recenzja: Rawel „Visions”
Wywiad: Rawel: Kleję bity spontanicznie
Posłuchaj: rawel.bandcamp.com

Shofar „Live at Powiększenie” (Kilogram/Powiększenie)

Ampacity

Warszawsko-gdańskie trio po dobrych kilku latach przerwy w 2013 roku zaskoczyło aż dwoma wydawnictwami. Pierwszym z nich jest album „Ha-Huncwot”, a drugim płyta DVD z koncertem z warszawskiego Powiększenia. Pierwszy został nagrany w 2009 roku, a drugi w 2012, więc nie są pierwszej świeżości, zwłaszcza jeśli porówna się je z tym co zespół prezentuje na koncertach obecnie. I właśnie dlatego „Live at Powiększenie” ma większy wydźwięk, bo pokazuje zespół dograny, doskonale dialogujący na scenie. Wzajemne kontrapunktowanie się Trzaski na saksofonach i Rogińskiego napędzającego swoją hipnotyzującą gitarę, jest bardzo dobrze dopełnione przez Morettiego, który na drugim planie gra na perkusji. Zarówno wtedy, gdy zespół w większym stopniu nawiązuje do tradycyjnych melodii żydowskich jak i w momencie gdy snuje swoje free-jazzowe zawijasy, uwodząc i wprawiając w niemałe osłupienie.

Recenzja: Shofar „Ha-Huncvot” (recenzja drugiej tegorocznej płyty Shofar)
Wywiad: Mikołaj Trzaska: Nie ma co intelektualizować (wywiad przy okazji premiery płyty „Mikołaj Trzaska gra Różę”)
Posłuchaj: www.youtube.com/watch?v=jkPcdakBps0

Stendek „Touch” (Pink Kong)

Ampacity

Maciek Wojcieszkiewicz świetnie łączy mnogość muzycznych stylistyk, począwszy od brzmiących new age’owo syntezatorów, po rytmikę i basy przypominające dokonania Hudsona Mohawke. Raz stawia na prosty bit z melodyjką w tle, kiedy indziej narastające, taneczne kompozycje ze zmodyfikowanymi wokalizami, w których prym wiedzie pierwiastek technologii, dehumanizujący muzykę. Stendek bawi się kompozycjami, nie rozwija ich do końca, a czasem niespodziewanie urywa, tworzy zalążki, nie pozwalając im do końca wybuchnąć i uderzyć z impetem. Nie buduje dramaturgii utworów w oczywisty i przewidywalny sposób, ale często zasadniczo ją zmienia, zrywając z przyzwyczajeniami słuchacza. „Touch” to jednak przede wszystkim fascynująca feria barw, zabaw dźwiękiem, rytmiką i mieszaniem sampli, zniekształcaniem wokaliz i osobliwym podejściem do klejenia bitów.

Recenzja: Stendek „Touch”
Wywiad: Stendek: Britney Spears mielę na drobne
Posłuchaj: stendek.bandcamp.com

Trupa Trupa „++” (Wydawnictwo własne) 

Ampacity

Na „++” Trupa Trupa swoje fascynacje żywiołowym rock’n’rollem, odsunęła na rzecz spokojnych, wyciszonych, przejmujących ballad. O ile na „LP” kolosalne wręcz znaczenie miało brzmienie materiału, o tyle teraz poza nim, dużą rolę odgrywają o wiele ciekawiej zaaranżowane kompozycje. Ten album to także rozwinięcie formuły wokali – o ile na debiucie to Grzegorz Kwiatkowski śpiewał w większości utworów, w zaledwie jednym ustępując miejsca Wojtkowi Juchniewiczowi, tak teraz niemal cały materiał pokrywają głosy obu wokalistów. Trochę więcej jest w tym materiale przebłysku światła, ale nie znaczy to, że wlewa się tu lukrowana radość. Gdański kwartet pokazuje, że w muzyce rockowej wydarzyło się wiele i że bez problemu, bez ciśnienia można to przepuścić przez własny filtr emocjonalno-kompozytorski, przynosząc nie tyle nową jakość, ale materiał o bardzo wysokim poziomie świeżości.

Recenzja: Trupa Trupa „++”
Wywiad: Trupa Trupa: Chcieliśmy brzmieć mocniej i pełniej
Posłuchaj: trupatrupa.bandcamp.com

Stefan Wesołowski „Liebestod” (Important)

AmpacityWesołowski stworzył materiał ciężki, duszny, często o iście pogrzebowym nastroju, mimo że zbudowany na prostych, powtarzalnych formach. Repetetywność tej płyty pozornie może wpływać na jej prostszy odbiór, ale w wielu momentach jest dokładnie przeciwnie – powtórzenia zdają się nie mieć końca, dochodzą do nich kolejne partie instrumentów, a całość zdaje się przybierać kształt bardzo ponurej refleksji. Wesołowski opiera swoje utwory na brzmieniu instrumentów smyczkowych, dętych i fortepianu, próbując uformować swój własny język, w którym elementy muzyki postklasycznej łączą się ze współczesnymi brzmieniami, śladami nagrań terenowych bądź noise’owymi przełamaniami, które wzmacniają dramaturgię tego materiału. To materiał dopracowany i skrupulatnie przemyślany, ale też pokazujący ogromny potencjał jaki w Wesołowskim tkwi i jaki dopiero się rozwija.

Recenzja: Stefan Wesołowski „Liebestod”
Wywiad: Wesołowski: Ludzie znów sięgają po muzykę klasyczną
Posłuchaj: soundcloud.com/stefanwesolowskimusic

[Jakub Knera]