Odświeżanie dubstepu przy pomocy folku.

Długo polowałem na ROD w odsłonie koncertowej i warto było czekać bo na scenie ten skład sprawdza się bardzo dobrze. Punktem wyjścia kwartetu jest dubstep i drum’n’bass, na całe szczęście niezbyt nachalny (a przez to nudny), ale ciekawy, skrojony w zwięzłe formy, różnicującE brzmienie. Strukturę utworów wyznaczają gęste i szybkie bity, uzupełniane o gitarę, poddaną masie efektów (podobnie jak Bubble Chamber) oraz zestaw ciekawie brzmiących i wyróżniających się na tle elektroniki piszczałek. Całość jest bardzo przemyślana, brzmi spójnie, a na scenie zespół porusza się ze swobodą. W Wydziale po raz pierwszy zagrali – jak sami przyznali – w „akwarium”. Byli oddzieleni od publiczności, przeźroczystą powłoką, na której wyświetlane były wizualizacje. Pomysł ciekawy, urozmaicający koncert, co nawet nie wpłynęło specjalnie na dystans między widzami a zespołem. ROD umiejętnie wykorzystuje folkowe akcenty, wplatając je w obfitą elektronikę – piszczałki brzmiały wyraziście, prostymi ale chwytliwymi rytmami doskonale splatały się z gęstymi warstwami gitary. Sprzyjało temu bardzo dobre nagłośnienie sali i akustyka klubu, co wpłynęło na selektywności brzmienia zespołu. Przydałoby się tej muzyce może więcej elementów harmonicznych, zabaw fakturą dźwięku, co urozmaiciłoby ich kompozycje. Poza tym jednak ROD doskonale odnajduje się w piosenkowej konwencji. Kawałki z „Tu i wtedy” oraz zestaw nowych utworów (w tym instrumentalnych) na żywo brzmii soczyście i chwytliwie. Poza powtórkami na bis (powinno się tego zabronić; lepiej zagrać krócej niż drugi raz wałkować te same utwory!) koncert wypadł bardzo dobrze i pokazał, że ROD konsekwentnie rozwija swoją wizję muzyki, miksując folk z dubstepem. Nie podąża przetartymi szlakami, ale odważnie stopniowo bada nowe terytoria możliwości obu tych gatunków.

ROD, Wydział Remontowy, Gdańsk, 5.10.13.

[Jakub Knera]