Jacek Spruch, który wydaje płyty pod szyldem e=motion nie musi powoływać się na fascynacje Tangerine Dream czy Klaus Schulze. Skojarzenia z tymi wykonawcami nasuwają się mimowolnie podczas słuchania jego najnowszego wydawnictwa „Infinite Motion“, ale także poprzednich albumów. Kompozycje są tutaj długimi sennymi i trochę wodnymi suitami, nawiązującymi do klasyków gatunku. Spruch prezentuje bardziej statyczną odsłonę krautrocka czy też tzw. kosmiche musik. Prym wiodą syntezatory mieniące się licznymi barwami w tle oraz wyznaczające delikatny rytm trochę kiczowate bity na pierwszym planie. Muzyk bawi się fakturą dźwięku, często eksperymentuje i moduluje brzmienie, nadając mu iście kosmicznego charakteru. Mało jednak wnosi od siebie – czasem materiał brzmi zbyt surowo, a kiedy indziej zbyt przewidywalnie i sztampowo. Krautrock jest bardzo pojemnym gatunkiem i można penetrować ten gatunek na wiele sposobów, jednak Spruch zdaje się iść po utartej ścieżce, nie do końca jest w stanie podjąć nowe rozwiązania. Raczej przypomina to co wyżej wymienieni czy artyści pokroju Jean-Michel Jarre’a bądź vangelis już robili. Przy „Infinite Motion“ przypomina się elektronika doby lat 80. Bo i ten materiał brzmi dosyć archaicznie. Poza tym niestety nie przynosi nic więcej.

[Jakub Knera]