Trójmiastu brakuje młodych jazzowych zespołów, które z odpowiednią dozą frywolności potrafiły by otwarcie bawić się i improwizować, w większym stopniu poszukując aniżeli jedynie grając. Sekstans na swoim debiutanckim albumie, mimo że jedynie w tytule otwierającego i zamykającego utworu umieścił słowo „improwizacja“, nie trzyma się sztywno wyznaczonych struktur. Potrafi grać ciekawie harmoniczne i bardzo spójne kompozycje, kiedy nie tak daleko im do starszych stażem Pink Freud, ale równie dobrze radzi sobie przy łamaniu struktur i muzycznych konwenansów. Zespół hałasuje, buduje utwory na bazie sonorystycznych, jazgotliwych dźwięków jak w świetnym, złożonym „Grace Africa“, ale nade wszystko potrafią umiejętnie nawzajem dialogować, niekoniecznie w stricte avant jazzowej formule, ale w ożywczy sposób spoglądając  na jazz. Plusem zespołu jest bez wątpienia rozbudowane instrumentarium: trzy saksofony (tenorowy, sopranowy, altowy), trąbka, pianino elektryczne, kontrabas i perkusja. Wszystkie wspólnie wpływają na bogate i zróżnicowane spektrum dźwięków, czerpiących zarówno z klasycznego jazzu, jak i jego bardziej elektrycznej odmiany spod znaku Milesa Davisa, ale też wpływów muzyki etnicznej. A wszystko to podlane jest sporą dawką swobodnej improwizacji, która podkreśla koloryt i bogactwo dźwięków tego zespołu.

[Jakub Knera]