Za chwilę minie dokładnie rok odkąd zespół 1926 zaczął grać. A w tym czasie okazał się kapelą płodną jak mało kto – w ubiegłym roku ukazał się ich debiutancki album, a kilkanaście dni temu dwa kolejne wydawnictwa, epki „Bury the Ghost” i „Orphans”. O zakładaniu zespołu, nagrywaniu płyt, inspiracjach Swans i Off Festivalem opowiada Bartosz Borowski, gitarzysta tej gdyńskiej kapeli.

Jakub Knera: Do założenia 1926 zainspirował was Off Festival w 2012 roku, na którego tegorocznej edycji zagracie. Jak to właściwie było?

Bartosz Borowski: Byliśmy tam wszyscy, nie licząc Maksa Białystoka, zwłaszcza na koncercie Swans i podczas jego trwania opadły nam kopary. Ten występ był dla nas doświadczeniem, z jakim wcześniej nie mieliśmy do czynienia. Tuż po nim siedliśmy razem i stwierdziliśmy że też chcemy zrobić coś, dzięki czemu będziemy zabijać hałasem. Wszystko potoczyło się błyskawicznie i dwa dni po Off Festivalu zagraliśmy pierwszą próbę.

Ledwo minął rok, a wy nie dość, że wydaliście debiut, to teraz ukazuje się wasza druga i trzecia płyta. Czy materiał na „Orphans” i „Bury the Ghost” powstawał w inny sposób niż ubiegłoroczne wydawnictwo?

Generalnie proces kształtowania materiału wyglądał inaczej, ale nie różnił się aż tak znacząco. Odbyliśmy więcej prób, przygotowaliśmy więcej materiału – dwa utwory nie weszły na płytę, ponieważ postanowiliśmy odłożyć je sobie na później. „Bury the Ghost” miało być długogrającym albumem, ale przez to że Asia (Kucharska – przyp red.) wyjechała na kilka miesięcy do Niemiec i kilka numerów odrzuciliśmy, doszliśmy do wniosku, że nagramy też drugą epkę.

No właśnie, skąd pomysł na aż dwa wydawnictwa?

Materiał na obu znacząco się różni. To zupełnie inne nagrania, rejestrowane przez dwie różne osoby. „Bury the Ghost” produkował Karola Schwarza w sali koncertowej gdyńskiej Desdemony podczas dwóch sesji trwających kilka godzin. „Orphans” zarejestrował Michał Goran Miegoń z The Shipyard i Kiev Office w swoim studiu i wszystko zajęło nam półtorej godziny.

Jednak cały czas kierujemy się spontanicznością. Nie jesteśmy zespołem, który myśli nad przejściami między utworami przez pół godziny, nie dłubiemy w kompozycjach. Po prostu lecimy z feelingiem, dodajemy wszystko na bieżąco. Podobnie jest na naszych koncertach, za każdym razem gramy inaczej, chcemy żeby to była spontaniczna muzyka.

Utwory na płycie łączycie w jedną całość, co trochę też kojarzy się ze Swans. Na „Bury the Ghost” pierwsza kompozycja ma 23 minuty, mimo że w jej obrębie wyróżniacie 3 krótsze kawałki.

Uważam, że towarzyszy im wspólna myśl. Podczas grania często kończąc jakiś numer, przechodziliśmy w kolejny i razem jamowaliśmy. To fajna i spójna historia. Nie jest to celowy zabieg, to wychodziło sam z siebie. Moglibyśmy robić pauzę, ale tak to nagraliśmy – nie lubimy się wybijać z rytmu, po prostu płyniemy. Nie tracimy czasu.

„Orphans” to także utwór-kolaboracja 1926 z Khad!affi – cover „Hope of Deliverance” Paula McCartney’a. To żart, spontaniczne spotkanie?

Tak. Nie jest to prześmiewczy utwór, sam pomysł wpadł nam do głowy niespodziewanie i jego efekt postanowiliśmy wrzucić na płytę. To fajne zakończenie tego albumu, ale nie spodziewaj się po nas więcej coverów.

Nowego materiału 1926 można posłuchać tu 1926.bandcamp.com, a na żywo dziś wieczorem w Klubie Desdemona. W piątek zespół wystąpi na Off Festivalu w Katowicach. Więcej w zakładce KONCERTY.