Nazwa Amok od dłuższego czasu pojawia się na trójmiejskiej scenie jako efemeryczny projekt. To duet zogniskowany wokół osoby Roberta Kamińskiego i Jacka Prościńskiego, którzy penetrują na nim różne obszary – od mrocznego ambientu, przez jazz czy elektronikę, aż po słowo mówione. W ciągu najbliższego tygodnia Amok będzie można zobaczyć na koncertach – w rozbudowanym, czteroosobowym składzie wystąpią w każdym z miast Trójmiasta. Warto zobaczyć ich na żywo, a wcześniej przeczytać wywiad z 1/2 zespołu, Robertem Kamińskim.

Jakub Knera: Do tej pory byłeś znany przede wszystkim z Kciuk and the Fingers (ale grasz też w Rozumu Bękart). Czym w odniesieniu do KATF jest Amok? Większym ekstremum, wyciszeniem a może polem do improwizacji?

Robert Kamiński: To dwa różne projekty, ale nie przeczę że spokrewnione. Amok ma raczej zakodowany brak struktury, jest spontaniczny i różni się brzmieniowo za każdym razem. Z drugiej strony na koncertach gościnnie zawsze grał ktoś z Kciuków, więc można by się doszukiwać podobieństw. W Amok mamy na pewno większe pole do improwizacji, do tego dochodzą też pewne wspólne wizje świata, więc dla mnie osobiście to po prostu kolejne, nieco inne pole do działań w tym małym świecie Amoku.

Do tej pory byłeś kojarzony raczej z bardziej ekstremalnymi brzmieniami, natomiast Amok to zespół bardziej wyciszony, łagodny. Skąd zwrot w tę stronę?

Extrema mają wiele barw, czy to zwrot w inną stronę? Nie wiem. Wiem natomiast że z Jackiem Prościńskim zawsze grało mi się bardzo dobrze, a że okazji mieliśmy wiele, postanowiłem więc nadać temu w pewnym momencie jakieś oznakowanie. Amok to improwizacja w różnej formie, więc często przybiera dziwacznie szalone kształty, to jej zaleta. To zawsze mnie cieszyło.

Kiedyś było Amok Trio, potem duet, teraz gracie jako kwartet. Za każdym razem inaczej – skąd się to bierze i co przynosi?

Amok jest formą uśpioną, nie mamy prób, raczej bombardujemy znienacka jeśli nadarza się okazja, a rozbudowanie wynika tylko ze spontanicznej akcji związanej z koncertami, robiliśmy to już wcześniej. Było trio, graliśmy w czwórkę, piątkę i w duecie. Takie zabiegi zawsze powodują, że pojawiające się brzmienie zaskakuje nas samych podczas grania, a to bardzo miłe uczucie. Tym razem dołączy do nas Tomasz Antonowicz oraz Piotr Dąbrowski – z tym drugim miałem okazję poznać się i pograć rok temu. Okazało się że dobrze się rozumiemy na scenie i po za nią, więc kiedy tylko nadarzyła się okazja, stwierdziłem że musimy to powtórzyć.

Czy punktem wyjścia Amok są improwizacje? Na ile ten zespół mieści się w swobodnych strukturach zespołów jazzowych, które nie trzymają się sztywnych form, a na ile to bardziej zwięzła i zaplanowana muzyka?

Punktem wyjścia jest improwizacja w przeróżnych perspektywach. Nie ma tu planu, struktura pojawia się na scenie i tam znika, lub przeradza w inną.

W jakich proporcjach wykorzystujesz teksty w muzyce Amok? Na ile są one istotnym, kolejnym elementem dźwiękowej układanki, a na ile to dodatek, dobudowana liryczna opowieść?

Akurat tu w Amoku teksty to zazwyczaj dodatek, ale bywa że stają się strukturą samą w sobie np. w utworze „Małpy” odpalam się na fali jekiejś mistycznej historii. Niekiedy wykorzystuję głos stricte jako dźwięk, barwę, by nadać jakiejś chwili większej przestrzeni lub znaczenia. Proporcje są zawsze różne, ale nigdy nie staram się przesadzać, chociaż nigdy nie wiadomo co się wydarzy.

Przed Wami 3 koncerty, a co dalej? Planujecie przygotować jakieś pełniejsze wydawnictwo, które ukazałoby w jakim momencie się obecnie znajdujecie?

Jak wspomniałem Amok to uśpiona forma naszej współpracy, także raczej się nie spieszymy, każdy ma swoje osobne projekty na głowie. Wydawnictwo na pewno się pojawi, ale póki co nagrany materiał na album leży w szufladzie, czekając na swój czas.

Zespół Amok zagra w najbliższym czasie trzy koncerty. 2 sierpnia wystąpi w Willi FSC w Sopocie, 8 sierpnia zagra w Blues Clubie w Gdyni, a 9 sierpnia w Wydziale Remontowym w Gdańsku. Szczegóły w zakładce KONCERTY.