Nowe idzie od morza koncentruje się a trójmiejskich twórcach, więc punktem wyjścia do tego albumu będzie postać Mikołaja Trzaski, chociaż nie zapomnę, że razem z nim jest Olie Brice na basie i Mark Sanders na perkusji. Wielokrotnie to powtarzam, że mnogość zespołów Mikołaja Trzaski wręcz mnie przytłacza, tym bardziej, że w różnych składach, z różnymi instrumentalistami, penetruje on inne obszary muzyki improwizowanej, która w zestawieniu z brzmieniami poszczególnych instrumentów znacząco się różni. I nigdy nie wiem czego się spodziewać, a raczej zawsze zostaję kompletnie zaskoczony.

Nie inaczej jest tym razem. Na „Riverloam Trio” zaskakuje mnie pewna lekkość, niezbyt głębokie brzmienie utworów i ich niemal delikatne płynięcie. To koncert live (zarejestrowany w Birmingham), więc zaryzykowałbym, że w wielu momentach jest wręcz bardzo stonowany, mimo że znajdujące się tu struktury operują szeroką paletą tonacji i nastrojów, płynnie między nimi lawirując. Czasem jest bardziej ekstremalnie (tytułowy kawałek), ale trio także się uspokaja, grając spójnie, a nawet melancholijnie, zlewająco się w jedną muzyczną magmę jak na początku „Ostrich Season”. Świetnie wibruje saksofon Trzaski, a perkusja Sandersa nadaje mu pierwsze tło, w które wrzyna się kontrabas Brice’a. To bardzo plastyczna muzyka, wielobarwna, która raz pęcznieje, raz się kurczy. Zarówno wtedy gdy wszyscy muzycy grają razem jak i w momentach solówek, czasem fascynująco poszerzających sonorystyczne brzmienia instrumentów, niekiedy w bardzo delikatny, ledwie słyszalny sposób.

Pierwszy utwór z płyty
http://nobusinessrecords.com/demo/Mikolaj-Trzaska-SIDEA-TRACK1.mp3

Materiał z koncertu
http://www.youtube.com/watch?v=vh_FlVwDRAM

[Jakub Knera]