Gdyński zespół, niczym tytułowy pies, zdaje się błądzić gdzieś pośród drzew. W tym roku przygotowali dwa krótkie wydawnictwa, oscylujące wokół podobnych elektroniczno-gitarowych motywów, a jednocześnie oba ukazujące trochę inne oblicza tej samej formacji. „To be Forlorn” podoba mi się bardziej – przede wszystkim ze względu na spiętą formułę i mnogość pomysłów, ciekawie porozdzielanych wśród sześciu chwytliwych a jednocześnie bogato brzmiących kompozycjach. „Zalogowany” to chyba najlepsza odsłona Dogs in Trees – transowy, niezbyt długi utwór, interesujący zarówno pod względem konstrukcji jak i nastroju, umiejętnie budowanego przy wykorzystaniu oszczędnego, pełnego efektów instrumentarium. Niemniej ciekawy jest „Driving Coil” z zsamplowanym nagraniem na wstępie, potem z motorycznym rytmem i rzucanymi w drugim tle wokalizami (lirycznie niekoniecznie najlepszymi), ale wspólnie układającymi się w wymowny i trafny utwór. „To be forlorn” jawi się przez to jako rzecz ciekawa, z pomysłami, rokująca na więcej w przyszłości.

No właśnie, ale pisząc te słowa, wiem jak owa przyszłość – za sprawą materiału „Iluzje EP” – wygląda. Drugie tegoroczne wydawnictwo Dogs in Trees, na tle pierwszego trochę rozczarowuje. Trochę za sprawą ujednolicenia i uproszczenia materiału w kierunku ambientowego, trochę cold wave’owego klimatu. „Iluzje EP” z ciekawego zarysu pomysłów w styczniu cofają zespół do punktu dosyć przeciętnych i niekoniecznie przyciągających rozwiązań. Może w kilku momentach „Limits”, utworu ciekawie rozwijającego ambientowo-fortepianowy motyw z jawiącą się w tle elektroniką, chwytają za ucho, ale jak na wcześniejsze dokonania to jednak trochę mało. Potencjał jednak jest niemały – liczę że zespół zrewiduje pomysły i przygotuje coś nowego (może pełnowymiarowy materiał), bo sporo znaków pokazuje że może to być coś naprawdę dobrego.

[Jakub Knera]