„Changes” to – jak zaznacza sam artysta – album niepełny i nieskończony z powodu zniszczeń jakie odniósł jego sampler SP404. Słychać, że to raczej zbiór utworów, którym brakuje finalnego domknięcia bądź zwięzłego spięcia. Ale nawet w takiej formie Rawel sprawdza się doskonale. Suche bity łączy z barwnymi warstwami syntezatorów, czasem skręca w stronę soczystego elektro („Closer Monster”), a wszystko to upycha w krótkich, kilkudziesięciosekundowych kompozycjach. Płynne piosenki Rawela mają w sobie świeżość, a jednocześnie intrygują mnogością połączeń, sampli i muzycznych kolaży. Artysta stworzył swoją własną formułę grania, oszczędną, a jednocześnie wymowną i pełną, świadomie rozbudowywaną z płyty na płytę. Sprytnie klei sample, jak w zamykającym „Porcelain”, zaczerpniętym z Red Hot Chilli Peppers, ale w oparciu o krótki wycinek, rozwijający się w nowym kierunku. O ile jeszcze na „Vision” muzykę Rawela można było porównywać do Flying Lotusa, o tyle teraz artysta coraz odchodzi od swojego idola, jego język staje się bardziej precyzyjny, widać zróżnicowanie, mnogość inspiracji. Podobnie jak w przypadku Amerykanina stawia na muzyczny eklektyzm, ale uwypukla swój styl. Tylko szkoda, że jego wydawnictwa ukazują się jedynie w formie cyfrowej. Krótkie kompozycje Rawela w sam raz nadają się na winylowe siódemki lub dziesiątki – wtedy zyskały by drugie życie.

[Jakub Knera]