Kobieca gra bez ckliwości, gdzieś pomiędzy Cave’m a Cashem.

Przez kilka pierwszych minut występu Rykardy Parasol mogło się wydawać, że za chwilę w Sopocie wystąpi słabsza kopia Pj Harvey, ale już w drugiej części otwierającego koncert utworu okazało się, że była to obawa przedwczesna i zupełnie niepotrzebna. Parasol może i sprawia wrażenie osoby słodkiej i uroczej ( z drugiej strony – zbyt często się nie uśmiechała), ale w jej muzyce więcej jest gęstego rock’n’rolla i gryzącego bluesa niż ckliwych ballad miłosnych. I na scenie potrafi to doskonale przedstawić. Parasol jest żeńskim odpowiednikiem czegoś co reprezentuje na scenie Nickiem Cave i utwory Johny’ego Casha. Śpiewa pewnie, donośnie, czasem z charakterystyczną chrypką, ale pełno jest w jej muzyce dramaturgii, która uwypukla się zwłaszcza na scenie. Mimowolnie kilkakrotnie pojawiały mi się przed oczami wyczyny Cave’a na scenie w Gdyni na festiwalu Open’er przed tygodniem. Parasol, mimo że zachowała się bardzo statycznie, wywoływała podobne wrażenie, co podkreślały zasłony z tyłu sceny, wpływające na atmosferę jej występu. Można było wyczuć, że zespół raczej towarzyszy jej w trasie niż razem z wokalistką staje się jedną, dobrze naoliwiona maszyną – grali poprawnie, ale w bardzo ułożony i zaplanowany sposób, czasem wyróżniając się skromną partią gitary elektrycznej lub zagraniami na klawiszach. Ale największą uwagę i tak przyciągała wokalistka: oszczędna w słowach (z resztą za dużo mówić nie musiała), skupiona, miotająca się w bardzo lirycznych tekstach, a nade wszystko przyciągająca. Rykarda Parasol miała to coś, co sprawiało że jej dramatyczne piosenki, często o bardzo agresywnym, rockowym odcieniu, wywoływały bardzo duże wrażenie.

Dobrze sprawdził się także Klub pod Sceną – nowa przestrzeń, dosyć odległa od centrum Sopotu, ale położona w nietypowym miejscu. Nagłośnienie prawego głośnika sprzęgało kilka razy, ale udało się ten problem szybko okiełznać. Podczas kolejnych koncertów warto byłoby ustawioną pod sceną barierkę usunąć – niepotrzebnie wprowadza dystans między artystą i publicznością, a wiadomo że ta i tak na scenę przecież nie wejdzie. Kolejne koncerty w tym miejscu jesienią, trzymam kciuki, żeby Klub pod Sceną rozkręcił regularną działalność.

Rykarda Parasol, Klub pod Sceną, Sopot, 14.07.13.

[Jakub Knera]