Sławek Jaskułke przyznaje, że jego celem było nagranie płyty przystępniejszej i bardziej komunikatywnej. Celowo ciężar z awangardowych eksperymentów chciał przenieść na bardziej przyswajalne melodie. „Moments” jest tego doskonałym efektem i nie sądzę, żeby przyczynkiem do tego był fakt, że album wydał jeden z polskich majorsów. Jaskułke tworzy treściwe frazy, ale nie wplata ich w krótkie formy utworów, wprost przeciwnie – często jego kompozycje stają się zaskakująco długie. Wpływa to na odbiór i ich jakość – to rozbudowane historie, pełne dramaturgii i narracji, przyciągającej uwagę różnorodnością brzmień. „Moments” jest krystalizacją jego stylu – bez problemu można wychwycić, że za instrumentem siada właśnie ten muzyk; mi osobiście jego styl podoba się bardziej niż wirtuozerska gra Możdżera (choć oczywiście zależy na której płycie) czy szalona stylistyczna mieszanka Joanny Dudy. A to ważne, bo Trójmiasto wydaje na świat wielu pianistów i Jaskułke jest wśród nich wyrazistym, charakterystycznym punktem, potrafi mówić w swój własny i przemyślany sposób. Nie popada w pretensjonalnym i nie tworzy przesłodzonych, sentymentalnych kompozycji. Jego utwory są zwarte, można odnaleźć w nich w nich wiele wątków, ale jednocześnie brzmią pewnie i są przemyślane. Mimo komunikatywności nie są ckliwe, ale trochę wychodzą słuchaczowi na przeciw. Trzeba w nie wniknąć – wtedy muzyka pianisty wybrzmiewa najlepiej. Jest wibrująca, nierzadko bardzo emocjonalna, barwna, a także niezwykle przebojowa (na swój sposób). Brawo!

[Jakub Knera]