Mało jest zespołów, które oglądane po raz kolejny, nie nużą.

Mowa o UL/KR. W ubiegłym roku widziałem ich trzy razy, w tym roku dwa – sobotni występ był już drugim z kolei, chociaż teraz niemal w całości zaprezentowali nowy materiał z płyty „Ament”. Gorzowski duet operuje minimalistyczną elektroniką, bazując na samplach i brzmieniem klawiszy, wspomaganych zagraniami gitary. To chyba jeden z niewielu polskich zespołów, który gra kompozycje zupełnie inaczej niż nagrywa je na płytach. W efekcie nigdy do końca nie wiadomo, jaki utwór właśnie się zaczął. Przykładowo, „Ament” jest na żywo bardziej wzmocniony i rytmiczny niż na płycie, a „Menu” (mój ulubiony z nowego krążka), całkowicie pozbawiony został bitów – zmienia to ich wydźwięk, ale znacząco urozmaica.

Drugą, wartą uwagą cechą tego zespołu, jest niezwykła płynność i narracja ich setów. Praktycznie tylko raz przerwali grę, aby przywitać się z publicznością, a poza tym wszystkie utwory łączy w jeden wielki strumień świadomości, płynnie między nimi przechodząc. Czasem od razu można rozpoznać kolejny utwór, ale w większości ich wstęp jest na tyle odmienny od oryginalnej wersji, że – nawet słuchając ich kolejny raz – chwilę zajmuje jego odszyfrowanie. UL/KR na płycie budują pewne struktury kompozycji, które na koncertach modyfikują i urozmaicają o nowe brzmienia. To działa wyłącznie na plus i mnie, osobę będącą na koncercie gorzowskiego duetu kolejny raz, zaskakuje. Co więcej, nawet zagrany na bis drugi raz podczas tego koncertu, utwór „Głupio”  miał odmienną aranżację od tej sprzed kilkunastu minut, przez co dla wielu osób mógł być zwyczajnie nierozpoznany.

Przed UL/KR zagrała gdańska Tundra. Stylistycznie duet tworzy muzykę lawirującą gdzieś na granicy improwizacji, ambientu i eksperymentalnego folku. Duet tworzy podstawy kompozycji w oparciu o drony, na które dokłada brzmienia instrumentów akustycznych, dzwonków i przeszkadzajek podbitych delay’ami, wzmacniającymi przestrzenność ich muzyki. Oniryczny charakter tych utworów nie nużył (o co przecież łatwo), ale mnie mocno wciągnął, mimo dosyć sennego i rozlazłego charakteru. Podobały mi się zwłaszcza urozmaicenia w postaci klawiszy i łączenie delikatnej elektroniki z elektroakustycznymi brzmieniami. Świetny zespół, o własnym przemyślanym i w pełni spójnym języku, który wciąż rozwija.

UL/KR, Tundra, Klub Żak, 20.04.2013.

[Jakub Knera]