Joannę Dudę widziałem w kilku składach, zazwyczaj przy klasycznych instrumentach. A jeśli już siadała za elektronicznymi klawiszami, to nigdy nie brzmiały tak świeżo i frapująco jak na „J=J”. Tutaj wspólnie z Janem Młynarskim urządzają istną wędrówkę przez gęsto brzmiącą elektronikę, penetrującą obszary Warp Records, a czasem zahaczające o dokonania twórców hip hopowych z Los Angeles. Duda bawi się syntezatorami, modyfikując ich brzmienie, łącząc warstwy basowe i bardziej melodyjne albo mieszając je z klasycznie wybrzmiewającym pianinem. Do tego Młynarski jest odpowiedzialny za sekcję rytmiczną, która daleka jest od tradycyjnie rozumianego wyznaczania rytmu. W otwierającym płytę „Beep” gra ospale, muzycznie wlokąc się niemal z perkusją. Łączy akustyczne perkusjonalia z frapującymi ucho bitami, które utrzymują misterną konstrukcję utworu. W „Homo” rytm jeszcze bardziej zwalnia i w zasadzie zmienia się w muzyczną teksturę, łącząc z przeciągłymi, drone’owymi frazami klawiszy i delikatnymi, pojedynczymi zagraniami na samej górze. Psychodeliczne dwie części „Odysseia” zamyka skoczny i popowy „Sunny Side Up”, a potem pojawia się stojące w miejscu, rozimpworizowane „Process I” i „Process II”. Nie lubię wyliczać utworów z płyty, ale „2013EP” to pomysłowy elektroniczny kolaż, pełen gęstych melodi, które brzmią na wskroś współczesne i oryginalnie, a o to nad Wisłą nie łatwo. I nie jest to tylko zasługa studia i produkcji, bowiem na żywo duet rozkręca się jeszcze bardziej. Brawo.

[Jakub Knera]