W ubiegłym roku ukazało się jego pierwsze wydawnictwo „Block E”, ale co chwilę zaskakuje kolejnymi kompozycjami, balansując na granicy różnych stylistyk. O tym skąd wziął się Wilk, jakie ma plany na przyszłość, a także jak tak właściwie tworzy swoją muzykę, Wojtek Wilk opowiada poniżej.

Jakub Knera: Skąd wziął się Wilk? Jak opisałbyś w kilku zdaniach muzykę, którą tworzysz?

Wojtek Wilk: Początkowo wierzyłem, że zostanę świetnym gitarzystą, ewentualnie gwiazdą rocka, ale pierwszy nauczyciel gitary uświadomił mi że będę co najwyżej basistą. Po zaliczeniu kilku składów (od ciężkiego łupania, bo psychodeliczne jazdy) zostałem zmuszony do nauczenia się obsługi któregoś z DAW’ów (Digital Audio Workstation), stąd też w muzyce którą tworzę, słychać echa tych dni. W międzyczasie czujnie obserwowałem scenę drum’n’bass, hip i trip hopową, eksperymenty ambientowe czy dubstep, w której zawsze dało się wyszukać kolesi, robiących bity po swojemu. Moim pierwszym i jedynym jak dotąd nauczycielem rzemiosła był Paweł Dobierski, znany np. z projektu Illectric Industry czy też Blackroot. U niego w chacie pierwszy raz widziałem monitory studyjne czy interface audio.

Na swojej epce „Block E” grasz mało inwazyjny i spokojny dubstep pomieszany z trip hopem. Wcześniej zamieszczałeś w sieci utwory bardziej nawiązujące do techno czy minimal, a teraz odbiegasz w jeszcze inne rejony. Skąd to muzyczne roztrzepanie i brak wyraźnej drogi?

W wszystkich utworach zamieszczanych do tej pory można znaleźć wspólny pierwiastek. Spektrum moich zainteresowań, inspiracji i artystów, z których dorobku czerpię jest naprawdę szerokie, stąd początkowo może wydać się lekko chaotyczne. Mój styl wciąż się krystalizuje, a przede mną jest jeszcze wiele nauki i cieszy mnie każda nowa umiejętność, jaką nabywam podczas pracy nad kolejnymi projektami.

Muzyka jest jedną z najszybciej ewoluujących dziedzin sztuki i strasznie interesują mnie nowe koncepcje, patenty i gatunki. W moich produkcjach nie „małpuję” jednak nikogo i wpompowuje w nie każdorazowo duży ładunek emocjonalny. Jeśli po odpaleniu programu Ableton Live stwierdzam, że nie wiem, co chcę właściwie zrobić to zaczynam ulepszać brzmienie czy ciąć upolowane wcześniej sample. Bawię się jednak dalej i następuje proces „uwilkawiania numeru” i wychodzi to, czego słuchasz. Przy okazji – „Block E” to nie epka, ale pełnowymiarowy album!

Grywasz na imprezach, ale nie grywasz koncertów. Czy Twoje live acty to sety dj’skie czy występy, na których na żywo komponujesz?

Jestem w trakcie reorganizacji całego sprzętu i nowy materiał powstaje stricte pod granie live z Abletona, kontrolera i hardware’owy step sequencera. Kiedy gram imprezy jako DJ skupiam się przede wszystkim na tanecznej basowej elektronice, nie mam ciśnienia żeby na siłę grać swoje rzeczy. Jest czas na zabawę, jest czas na kontemplację i atmosferę. Nie wykluczam też podjęcia współpracy z muzykami grającymi na instrumentach akustycznych.

W muzyce elektronicznej, ale w zasadzie w każdej, niezwykle ważna jest produkcja dźwięku. Powiedz na ile pewnie czujesz się w tej kwestii?

Kreacja i tworzenie brzmień to chyba jeden z najciekawszych aspektów produkcji muzycznej. W moim wypadku barwy powstają najczęściej przez cięcie sampli innych artystów oraz przez pracę z syntezatorami VST czy zabawkami typu Kaossilator. W tym drugim wypadku po ułożeniu partii w MIDI jak najszybciej nagrywam ją w audio. Taki materiał najczęściej zwalniam, rozstrajam, psuję różnymi efektami, reversuję – słowem bawię się z nim tak długo, aż brzmi odpowiednio dziwnie. Sporo koncepcji powstaje też podczas aranżu. Wcześniej kleiłem stateczne kompozycje, które polegały na transowym patencie pojawiania się kolejnych elementów aż do momentu kulminacyjnego. Teraz bardziej swobodnie wrzucam kolejne motywy, które podczas pierwszych odsłuchów mogą wprowadzać w lekką konsternację. Jeśli ktoś poświęci jednak na nie więcej czasuna przesłuchanie to usłyszy, o co mi chodziło. Zachęcam też do sprawdzenia mojego samplepacka, który udostępniłem do pobrania za darmo poprzez soundcloud. Wciąż cieszy się on sporym zainteresowaniem i dzięki niemu poznaje sporo otwartych ludzi.

Zamierzasz otworzyć własne studio. Co to będzie i jak ono ma funkcjonować?

Na przełomie kwietnia i maja startuję z projektem „Pracownia Dźwięku”, w którym poza pracą nad własnymi kompozycjami chcę zająć się bardziej tradycyjnym nagrywaniem instrumentów, lektorów i wokalu. Jest to chyba w miarę naturalne przejście z poziomu amatorskiego, do półprofesjonalnego. Nie mam też nic przeciwko bardziej komercyjnym zleceniom jak muzyka do spotów, witryn internetowych czy nagranie audiobooka. Jak śpiewał ponad 10 lat temu Grammatik: „rozwój kosztuje, to nie sklep wolnocłowy”.  Poza działalnością produkcyjną prowadzę również zajęcia z zakresu edukacji muzycznej, gry na instrumentach czy obsługi DAW.

Jakie masz plany na przyszłość – wydawnictwo, nagrania, koncerty?

Plany na najbliższą przyszłość, poza otwarciem studia i stworzeniu sobie przestrzeni do produkcji, to wydanie nowego materiału i przygotowanie konkretnego live actu. Od jakiegoś czasu wraz z dość tajemniczym kolesiem – Drake’m Swearingin’em, ukrywającym się pod pseudonimem KINGCOBRAMOTHERFUCKERS – pracujemy nad wspólną EPką. Facet niewiele pisze i nie jest zbyt wylewny, ale jak już podeśle sampla to zamyka mi mordę na kilka dobrych minut, a później obgryzam paznokcie i palę pety myśląc jak to skleić i podkręcić. Efekty są jednak inspirujące. Zapraszam do sprawdzenia naszego wspólnego projektu na tej stronie.

Przeczytaj recenzję: Wilk „Block E”

Fotografia u góry: Tomek Sokołowski