O tym, że minimalizm w muzyce przynosi najciekawsze efekty, wiadomo od dawna. Duet Logophonic, złożony z dwóch gitarzystów, którzy – jak sami zaznaczają – nie są po prostu „gitarowym duetem”, również tej zasadzie hołduje. Ich zasadniczym instrumentarium jest gitara elektryczna i akustyczna, używane w różnych konfiguracjach, jednak zespół nie ogranicza się wyłącznie do nich. Wspiera swoje instrumenty masą efektów, pogłosów czy loopuje zapętlone partie. Ale Maciek Szkudlarek i Krzysztof Stachura dbają o drugie tło, oparte na elektronice. Kiedy wykorzystują ją subtelnie jako dodatek, wychodzi im to ciekawie, ale kiedy usilnie próbują rozwijać kawałki w oparciu o bity i bardziej klubowe brzmienie, wypada to ciężkostrawnie i trochę kiczowato. Logophonic ma dobre pomysły, ale nie zawsze umiejętnie wciela je w życie. Otwierające płytę „Missing” i „One Chance” brzmią bardzo fajnie i sympatycznie, podobnie jak zamykający płytę „Risking Structures” – siłą umiejętności zespołu są spokojne akustyczne kawałki (stanowią mniejszość), które wypadają lepiej niż pełen przepychu „Bitter Apples”, okołobluesowy „This is War” z bitem spod znaku Depeche Mode czy „Petrol Puddle” z gitarową ścianą w finale. Irytująca jest w wielu momentach angielszczyzna Szkudlarka, którą ratuje fakt, że rozpiętość jego wokalu przypomina zarówno głos Erlend Øye z Kings of Convenience, Marca Almonda albo i Paula Banksa czy Matta Berningera z The National. Logophonic kombiują, ale za często pomysły zwodzą ich na manowce, przez co z wyjątkiem kilku utworów, efekt nie jest najlepszy. Warto żeby pokusili się o „Big Pieces”.

[Jakub Knera]