O tym, że minimalizm w muzyce rockowej się opłaca, można było przekonać się w wielu składach – od rockowych gwiazd pokroju The White Stripes, przez rodzime formacje z Woody Alien i Ed Wood na czele. Trójmiejski Pedal Distorsionador wyznaje podobną zasadę – dwóch muzyków w zupełności wystarcza żeby wygenerować trochę hałasu i to podanego w ciekawej formie.

Wszystko jest brudne, garażowe i proste, ale ujmujące swoją specyficzną melodyjnością, a także przebojowością. Chociaż muzyków jest tylko dwóch (podpisani są mało mówiącymi ksywami: Wojta-Su & Baucia), słychać tu zarówno bas, gitarę elektryczną, jak i perkusję. Czasem dwa instrumenty uzupełniane są dodatkowymi dźwiękowymi pomysłami (chociażby clapy w “Two Miles Drag), ale generalnie ta surowość i minimalizm ich kompozycjom służą. Pobrzmiewa echo The Velvet Underground, wspominanego The White Stripes czy The Stooges, a czasem Led Zeppelin (jeden z utworów to w końcu „Jimmy Page”). Pedal Distorsionador grają korzenny, surowy rock’n’roll, nie idąc na jakiekolwiek kompromisy. Duet – który nie wiadomo skąd tak naprawdę pochodzi – hołduje swoim muzycznym idolom, pokazuje muzyczne fascynacje, ale raczej z tego co zjadł, wypluwa wypowiedź skonstruowaną własnym językiem, robiąc to zaskakująco skutecznie. I chociaż brzmienie jest tu bardzo istotne, a zwłaszcza jego surowość, w wielu miejscach materiał wymaga dopracowania i uwypuklenia co ważniejszych elementów, które stanowią o charakterze zespołu. W tej wersji momentami brzmi to zbyt płasko, jeśliby nie powiedzieć by nawet, że zbyt amatorsko. Ale w Pedal Distorsionador tkwi spory potencjał. To przykład na to, że nie musi być dziwnie i oryginalnie, żeby było ciekawie, ale może być prosto i szczerze – właśnie takie rzeczy mogą robić największe wrażenie.

Album do pobrania tutaj:
http://pedaldistorsionador.com/?page_id=35

[Jakub Knera]