„Granie na fortepianie może być tak samo komiczne jak na syntezatorze, to bardziej zależne od chwili i poczucia humoru niż od możliwości instrumentu.”

Powyższe zdanie to cytat z wywiadu, który przeprowadziłem z Joanną Dudą. Nie przytaczam go bez powodu, ponieważ jej koncert, a w zasadzie koncerty (aż cztery!), były ze wszech miar komiczne (ale nie błazeńskie!). Nie chodzi oczywiście o to, że pianistka stworzyła na scenie kabaret, w żadnym wypadku. Raczej o częsty uśmiech podczas koncertu na twarzy mojej, ale także i kilku innych osób (artystki także!). Uśmiech powodowany stylem gry, swobodą, a także zabawą różnymi estetykami, na granicy humoru i powagi.

Na samym początku Duda wystąpiła solo. Przy ogromnym fortepianie osoba w dredach wygląda nietypowo, ale to artystka na tyle rozpoznawalna, że ten element nie jest najbardziej przyciągającym. O wiele większe wrażenie robiła jej gra – raz stonowana, kiedy indziej nastawiona na minimalistyczne repetycje, aby zaraz na chwilę wybuchnąć i zabrzmieć bardzo emocjonalnie. Duda nie grała w sposób wystudiowany i akademicki, wprost przeciwnie – bawiła się nastrojami i zagraniami, urywała je w połowie, tnąc niczym sample metodą cut&paste. Spokojniejszy fragment przeplatała gwałtowym zagraniem, aby za chwilę znów wyciszyć fortepian. Jednocześnie cały czas miała pełną kontrolę nad tym co robi, grając precyzyjnie, dokładnie i wciągająco.

Po trwającym niecałe pół godziny secie, na scenie dołączyła do niej Katarzyna Borek, aby wspólnie wykonać jeden z utworów Ravela, na cztery ręce. I znów wyglądało to trochę komicznie, nie utraciła na tym powaga kompozycji. Ręce obu artystek przeplatały się na klawiaturze (czasem można było mieć wrażenie, że aż się plątały), ale jednocześnie obie zachowywały niesamowity spokój, dozę przestrzeni i luz, dzięki którym słuchało się ich z niekłamanym zainteresowaniem. Naprzemienne zagrania uwodziły, hipnotyzowały i brzmiały bardzo pięknie.

W drugiej części wieczoru, do pianistki dołączyli kolejni muzycy. Najpierw Jan Młynarski, z którym jako J=J Duda wykonała kilka wariacji na temat utworów z ich płyty „2013EP”. Żywiołowa perkusja Młynarskiego w kilku momentach przyciągała uwagę bardzo mocno, bo trzeba przyznać, że świetnie odnajduje się on za tym instrumentem, zarówno balansując na granicy ciszy, jak i rytmicznie lub wręcz transowo, rozpędzając się do szaleństwa. Duda zagrała najpierw na fortepianie, a potem zasiadła za syntezatorami i klawiszami, przez co występ zyskał na kolorycie, przyjmując zdecydowanie elektroniczny posmak. Artystka naraz grała na dwóch instrumentach – delikatne i wysokie tony, łączyła z gęstym groovem, do których połamaną ale rozbujaną rytmikę świetnie dodawał Młynarski. Efekt był rewelacyjny.

Na koniec na scenie pojawił się Wojtek Mazolewski i Qba Janicki. Z początku ich set miał mocno post-rockowy posmak, ale wkrótce przybrał bardziej jazzowe, rozimprowizowane brzmienie. Mimo tego, że był to najgłośniejszy z występów tego wieczora, Duda nie została zagłuszona przez pozostałe instrumenty. Na tle wyrazistego basu Mazolewskiego oraz perkusjonaliów i elektroniki Janickiego, wysuwała się na pierwszy plan. Zarówno kiedy grała na fortepianie, jak i wtedy gdy bawiła się z dźwiękiem i pogłosami na elektronicznych urządzeniach.

To był niesamowity koncert, ukazujący talent, ale też różnorodność i czerpanie z wielu wątków młodej pianistki. Duda w iście zappowskim stylu potrafi bawić się muzyką – skomponowane fragmenty łącząc z improwizacją albo spontanicznie dodając niespodziewane zagrania. Pomyślałem o kilku polskich muzykach jazzowych i okołojazzowych, którzy imają się wielu projektów, składów i muzycznych konfiguracji jak chociażby Macio Moretti, Marcin Masecki czy Wojtek Mazolewski. Duda nie tylko depcze im po piętach, ale jest już bardzo wszechstronna, dzięki czemu lada moment dołączy do tej grupy. Zarówno z powodu jej erudycji jak i otwartości na mnogość składów i gatunków. Bo w końcu mało kto podczas wieczoru, promującego debiutanckie wydawnictwo, może zagrać aż cztery koncerty w diametralnie innych estetykach z innymi składami z powalającym efektem, prawda?

Joanna Duda, Joanna Duda & Katarzyna Borek, J=J, Duda/Mazolewski/Janicki; Klub Żak, Gdańsk, 14.03.13

[Jakub Knera]