O ile muzyka folkowa i etniczna przeżywa w Polsce renesans nie od dziś, o tyle łączenie tych gatunków z ciężkimi brzmieniami jest raczej swoistą nowością, a zespołów pokroju Żywiołaka zbyt wiele nie ma. Kwintet Rum, pochodzący z Rumii odważnie i z niezłym efektem penetruje stylistykę folk-metalową, świetnie łącząc tradycyjne polskie instrumenty z metalowymi riffami i dopełniając je lirycznymi historiami o rozmaitych sposobach i skutkach picia alkoholu. O debiutanckiej płycie „Birbant” opowiada wokalista zespołu, Tomasz Kłeczek.

Jakub Knera: Jaka była idea, przyświecająca założeniu zespołu Rum? Czy raczej patrzycie z perspektywy muzyki metalowej, która wykorzystuje narzędzia folku, czy wręcz przeciwnie – z perspektywy folkowej, która używa narzędzi stylistyki metalowej?

Tomasz Kłeczek: Na samym początku patrzeliśmy chyba bardziej od strony metalu. Teraz myślę, że lepiej byłoby spojrzeć na stylistykę, po której się poruszamy bardziej od folkowej strony, bo „folk metal”, który opiera się na typowo metalowych riffach do których na siłę dogrywa się skrzypce, przestaje być „folk metalem” a staje się często „skrzypco-metalowym” graniem. Kiedy natomiast zaczniemy od folkowej linii melodyjnej, a później pomyślimy o dodaniu metalu, to może nam się zrodzić fajnie brzmiące połączenie. A w przypadku gdy te gitary okazałyby się zbędne – nic nie stoi na przeszkodzie, żeby je wywalić, i zostawić sam ładnie brzmiący folk. Owijam w bawełnę, ale chciałem po prostu powiedzieć, że folk w folk-metalu staje się dla mnie dużo ważniejszy od metalu.

Nazwa „Rum” narzuca swego rodzaju knajpiano-barowe skojarzenia. Kiedy słucha się Waszej płyty, ta koncepcja się sprawdza. Skąd taki właśnie pomysł?

Skojarzenie jak najbardziej słuszne, ale trzeba pamiętać, że nie chodzi tutaj tylko o alkohol – rum, ale i nawiązanie do miasta w którym mieszka trzech z pięciu członków zespołu – Rumi. Taki lokalny patriotyzm.

Drążąc temat trunku, zastanowiłbym się nad tezą, że „Birbant” to koncept-album o piciu.

Oczywiście, można to tak odczytać. Ale nie jest to jednak typowy „pijacki” album. Poza tymi typowo knajpianymi kawałkami, zawiera też przecież treści pozornie odbiegające od tego tematu, jak „Historya Myszołowa”, „Syn Leśnego Dziada” czy „Topielec” z tekstem Bolesława Leśmiana. Kiedy jednak posłuchamy wyżej wymienionych utworów, pamiętając o znaczeniu tytułu i tematyce albumu, czyli po prostu w kontekście całości, to w tych pozornie innych tekstach odnajdziemy drugie dno. Jest nim inne spojrzenie na birbanterię, zawierające – o dziwo – nawet przestrogi przed pewnymi zachowaniami.

Stylizujecie teksty na trochę archaiczny język. Przez to odbieram Was trochę jako zespół, który śpiewa o czasach zamierzchłych. Czy takie było założenie?

Oczywiście, że nie! Chcę pokazać, że niektóre tematy są obecne od wieków. Zwłaszcza w naszej kulturze alkohol i biesiady stanowią ważny, nieodłączny jej element. Co do samego języka – raczej nie skupiam się na tym, żeby tekst brzmiał „jak najstarzej”, ale tym bardziej nie chcę żeby były w nich słowa typu „super”, „spoko”, „ok”, chociaż sam oczywiście się nimi na co dzień posługuję.

Z drugiej strony treść tekstów idealnie pasuje do dzisiejszych czasów. Weźmy chociażby takie fragmenty jak „Metoda”: „każdy wie, że napojona będzie mi oddana” albo tytułowy „Birbant”: „taki jestem już pijany, tak daleki od umiaru”. Więc teoretycznie moglibyście śpiewać i grać o współczesnym życiu studenckim, prawda?

Właśnie o to tu chodzi! Nie decydując się ani na jednoznaczny skręt w ubogą mowę potoczną, ani na całkowite „postarzanie” słownictwa chcę pokazać, że te tematy były obecne od wieków, są i będą aktualne. Ludzie mieli pijackie przygody od zawsze. Gdybyśmy chcieli jedynie zamykać się w przeszłości to zapewne gralibyśmy bez prądu, w całkowicie historycznych strojach, i historyczną muzykę (czego w przyszłości nie wykluczam). A zamykanie się tylko w dzisiejszych czasach jest już oklepane i kłóci się z ideą „folkowania”.

I ostatnie pytanie – czy faktycznie Rum jest Waszym ulubionym trunkiem?

Gdy chcemy się zwyczajnie zrelaksować, popijamy piwo; gdy możemy sobie na to pozwolić – miód pitny, trójniak/dwójniak (mój faworyt wśród wszystkiego co się pije!). Gdy robi się poważniej, to sięgamy po wódkę, czasem po inne dziwne rzeczy z dziwnych miejsc… Okazjonalnie tylko zdarza się nam sięgnąć po rum. Rum lubimy, ale tak naprawdę jakoś wybitnie za nim nie szalejemy. Zresztą to nie jest aż takie istotne – najważniejsze jest towarzystwo w którym spożywa się alkohol!

Zespół Rum wystąpi w czwartek 28 lutego w Klubie Ucho, na którym będzie promować swój debiutancki album „Birbant”. Poniżej można posłuchać muzycznej zapowiedzi tej płyty.