Debiutancka epka Dalekie Futurama ukazała się półtora roku temu. Kolejny trop dostajemy teraz. Fragments of Fiction znów od pierwszych dźwięków uderza futuryzmem, momentami nawet bardzo metalicznymi, jeśli nie industrialnym brzmieniem (rozumianymi przemysłowo a nie stricte jako muzyka industrialna). Marcin Szulc jest zdecydowanym zwolennikiem maksymalizmu – swoje pomysły ochoczo umieszcza gdzie się da, zazwyczaj w obrębie jednego utworu. Majaczy mi w tle Warp Records (zwłaszcza przy utworze „Warped”, hehe) czy Brainfeeder, co prawda jakąś dekadę temu, ale Dalekie ciekawie te wątki podejmuje dziś. I chociaż nie ukazuje ich w nowym świetle, a raczej podąża już przetartymi szlakami, dobrze się jego drugiego wydawnictwa słucha.

Dalekie ma zdolność do budowania koherentnych struktur, które zachowują dramaturgię. Nie ma tu miejsca na przegadanie, całość bardzo dobrze trzyma się w ryzach. Utwory trwają od 3 do 4 minut i dzięki tym krótkim formom, Szulc spójnie rozwija swoje pomysły wokół konkretnych wątków. Fragments of Fiction nie raz ma brzmienie mechaniczne, futurystyczne, ale nie bezduszne. Ta bardzo intensywna muzyka mogłaby stać się ścieżką dźwiękową do filmu science-fiction, błyskotliwie łączą się tu syntezatorowe warstwy i bardzo zmienne wykorzystanie bitów, które potrafią zmienić dramaturgię w obrębie utworów kilkakrotnie. Czasem muzyka jest bardziej połamana, czasem zahacza o futurystyczny hip-hop, kiedy indziej buduje wyraźny miarowy nastrój kaskadą powycinanych hi-hatów („The Racket”). Szulc balansuje przy tym między odmianami IDM, downtempo czy electro sprawiając wrażenie jakby sam dobrze się przy tym bawił. Odczuwam przy tym lekki niedosyt spojrzenia na te estetyki świeżym okiem, ale jeśli epki służą poszukiwaniom to wierzę, że ten proces może jeszcze przynieść ciekawe rezultaty.

Dalekie, Fragments of Fiction, Coastline Northern Cuts 2018.