Tytuł drugiej solowej płyty Marcina Bożka nie oddaje w pełni prawdy o tym, co się na niej znalazło. Połowa duetu Olbrzym i Kurdupel, podobnie jak na Affair with art wydanej w 2014 roku,  gra tutaj wyłącznie na gitarze basowej, ale zdecydowanie wychodzi poza jej brzmieniowe spektrum. Płyta powstała na zamówienie wydawcy, berlińskiego labelu tmrw> po koncercie Bożka na Solo Festiwalu we Wrocławiu. Zamiast basssolo nadałbym jej raczej tytuł „rzeczy, które można zrobić z gitarą basową używając wszelkich rozszerzonych technik”, bo i na nich bazuje improwizator. Bożek preparuje gitarę i nagina jej możliwości do granic wytrzymałości. Pierwsza strona kasety brzmi wręcz elektronicznie, takie barwy zyskują struny, które muzyk szarpie lub przeciągle po nich jeździ, co momentami brzmi nawet jak piłowanie. Ta nienaturalność akustycznego instrumentu sprawia, że niepodłączony do prądu brzmi elektronicznie, trochę zanurzając się w glitch czy dźwiękowe zakłócenia pełne zniekształceń. Jednocześnie Bożek daje upust swoim zapędom, w kolejnych minutach coraz śmielej próbując okiełznać gitarę czy za pomocą grania na jej strunach, ale też modulacji jakie wywołują, zyskując pogłos w pudle rezonansowym i w pomieszczeniu w którym muzyk się znajduje.

Druga strona wydaje się bardziej klasyczna – dźwięk instrumentu jest bardziej znajomy, delikatne pociągnięcia za struny brzmią sucho, ale jednocześnie niekonwencjonalnie. Gdzieś w połowie instrument zyskuje metaliczne, industrialne brzmienie – znów swoje możliwości pokazuje surowe barwa strun, rzadko pociąganych tradycyjną metodą palcowania, kiedy wydają miękki dźwięk, gdy muzyk przeciąga po nich palcami wzdłuż w stylu stuccato. Nie bez znaczenia jest fakt, że w centrum zainteresowania Bożka jest gitara basowa (nie elektryczna), która różni się od tradycyjnej gitary akustycznej. Bożek wprowadza też w ruch powietrze, które wibruje i dzięki temu gęstnieje w instrumencie. Na końcu strony B w jazgotliwej kumulacji dźwięków, wyłania się ta najbardziej tradycyjna forma gitary, chociaż nie na długo. Finał zmierza w kierunku wyciszenia, chociaż nawet ostatnia minuta zaskakuje metalicznym, niezidentyfikowanym hałaśliwym dźwiękiem. Czym Marcin Bożek dobitnie podkreśla, że jego instrument ma nieograniczone możliwości, a on umiejętnie potrafi z nich korzystać, tworząc bogaty i skrupulatnie stworzony materiał, bazujący na improwizacji. Nieustannie zaskakujący podczas aż czterdziestominutowego nagrania.

Marcin Bożek, Basssolo, tmrw> 2018.