Eternal Entropy, debiutancki album Tomasz Chyła Quintet, łączył wiele różnych wpływów – od rockowego posmaku, przez folk czy bardzo otwarte spojrzenie na europejski jazz. Przez osobę lidera – skrzypka – wprowadzał do muzyki barwny koloryt, wyróżniając ich na tle pozostałych. To skład, który bez obaw zanurza się w improwizacji, ale przez to, że ma w składzie tak doświadczonych muzyków, słychać umiejętne dialogowanie i granie w ramach ustalonych zasad.

Recenzja jest częścią tekstu o jesiennych premierach jazzowych nad którymi Nowe idzie od morza objęło patronat – PRZECZYTAJ

Nowa płyta kwintetu Chyły jest mniej drapieżna niż debiut, w całości bazuje na improwizacji. Z jednej strony te spontaniczne momenty nietrudno wyłapać, z drugiej jednak zespół gra bardzo koherentnie. Nie brakuje tutaj typowych dla improwizacji narastających momentów, na bazie których muzycy eksplorują muzyczne wątki – jak pulsujący fortepian w otwarciu, ale też przejście między drugą a trzecią częścią płyty. Zespół improwizuje, ale na szczęście nie skręca w kierunku free-improv, działa z bardziej awangardowym zacięciem. Cedzi dźwięki, a jednocześnie muzycy uważnie doglądają siebie nawzajem. Trzy wyraźne części to efekt trzech sesji nagraniowych, co zaowocowało właśnie taką, spontaniczną formą nagrań. 

Spektrum kierunków jest szeroki – od wyciszonego i lirycznego „Stańko II”, po kosmiczne „Odyssey”, gdzie sekcja rytmiczna napędza utwór przeplatany modulacjami elektronicznymi, aby finalnie znaleźć wyciszenie w saksofonowym zawodzeniu Chęckiego na granicy ciszy. To on, obok Chyły, wydaje się być najbardziej wyraźnym punktem płyty – saksofon wznosi się na najwyższe rejestry, gra delikatnie ale też porywczo. Skrzypce zdają się być bardziej wysublimowane, ale jednocześnie mniej oczywiste – nie tak łatwo wydobyć z nich kontrast brzmieniowy i lawirować między różnymi barwami.

Dźwiękowe zaplecze, pełne ciepłych barw i narastających muzycznych warstw świetnie buduje tu Szymon Burnos. Słychać skład muzyków, samodzielnie znajdujących swoje miejsce w zespołowej grze. Czasem każdy z nich zbacza z tropu, asystując kolegów, kiedy indziej grając spójnie i przechodząc do harmonijnego, wspólnego grania, jak w zamykającym album, przepięknym finale w „Full Circle”. Ta płyta to popis wzajemnej czujności i wspólnego grania ze sobą w jednym pokoju, otwarcia na innych ale też konsekwencji i dojrzałości w budowaniu muzycznego misterium.

Tomasz Chyła Quintet, Circlesongs, Polskie Radio 2018.