Zarówno Katarzyna Borek jak i Paweł Osicki na polskiej scenie funkcjonują już długo, chociaż do tej pory samodzielnie nie wykazali się wyrazistymi solowymi projektami. Pianistka nagrała swego czasu bardzo ciekawy album Tempus Fantasy, w którym razem z Vojto Monteur połączyła brzmienie fortepianiu z elektroniką, a przed dwoma laty wydała solową płytę. W obu przypadkach odnosiła się do dzieł innych, reinterpretując kompozycje m.in. Arvo Pärta, Craiga Armstronga, Ludovico Enaudiego, Claude Debussy’ego, Fryderyka Chopina czy Mikołaja Góreckiego. Perkusista Paweł Osicki, o bardziej alternatywnej czy jazzowej prominencji grał z zespołem Pogodno, YeShe, Andrzejem Przybielskim, ale też pokazał oblicze w bardziej piosenkowym repertuarze ze Stanisławem Soyką.

Przez wspomniane zabłyśnięcie rozumiem stworzenie projektu o osobliwym i wyjątkowym języku muzycznym, a Kids of Cherno jak najbardziej spełnia te wymogi, bo ich debiut jest najzwyczajniej w świecie bardzo ciekawy. To album duetu, ale brzmi jakby nagrała go mini-orkiestra, ale ważne, żeby wszystkie kropki na tej drodze połączyć umiejętnie i wyszedł z tego obrazek, wizja. Muzycy zdecydowanie wychodzą tu poza swoje standardowe instrumentarium perkusja-fortepian – No Mercy No Pharmacy to muzyka gdzieś na styku jazzu, elektroniki, abstrakcji i eksperymentu. Zanurzają w kierunku znanym z bardziej orkiestralnych płyt z katalogu Ninja Tune, ale jednocześnie stawiają na kompozycje otwarte, nie zamykając się w określonych estetykach. Borek najczęściej gra na klawiszach Rhodes, których ciekawa barwa świetnie zazębia się z buzującym basem w tle. Duet buduje nastrój, raz drążąc swoje pomysły na melodie, a w innym momencie improwizując, trochę zatrzymując czas muzyką, aby zaraz później znacząco się rozpędzić („Air Trance”). Często w obrębie jednego utworu zmieniają wątki i ulegają różnym wpływom – „Bajan” otwiera akordeon, który po chwili ulega elektronicznemu przetworzeni, odhumanizowaniu, aby finalnie przejść w quasi-technoidalny bit.

Ważne jest jednak to, że Borek i Osicki nie chcą na siłę wypełnić płyty masą najróżniejszych pomysłów. Ten materiał brzmi spójnie i buzuje od ciekawych rozwiązań. Czuć w nim swobodę i brak spiny, co do tego ile i jak grać. To efekt spontanicznych improwizacji, które na dodatek nie rozpływają się na mieliznach, ale cały czas trzymają narrację, pewien bajkowy klimat. Pełno tu ornamentów – dźwiękowych zabawek, instrumentów akustycznych, piszczałek i fletów. Instrumentarium w połowie drogi spotyka się z modulacjami elektronicznymi, dzięki czemu barwa brzmień często się zmienia, a przez to wpływa na zróżnicowanie materiału. Delikatne akustyczne melodie przeplatają się z elektronicznymi basami, proste wybicia na bębnach z elektronicznym transem, spokój balansujący na granicy ciszy z kosmicznym echem i przestrzenią („Dancing Birds”).

No Mercy No Pharmacy dobrze sprawdziłby się jako muzyka do filmu, bo jest bardzo plastyczny i obrazowy. Jednocześnie czuć w nim swobodę, której brakuje większości wydawnictw – została nagrana na luzie, może nawet z dozą humoru, a jednocześnie nie osuwa się w banał. W efekcie dostajemy ciekawe i wyczerpujące wydawnictwo, które wciąga swoją muzyczną opowieścią i pomysłowością – w wykorzystaniu dostępnych rozwiązań i przetworzeniu ich w bujną i wielowątkową formę.

Kids of Cherno, No Mercy No Pharmacy, Wood & Mood 2018