Zespoły, które w dzisiejszych czasach otwarcie nawiązują do bieżących spraw społecznych i krytykują to, co dzieje się dookoła nas, można policzyć na palcach jednej ręki. Na Nowe idzie od morza pisałem w minionych miesiącach o sugestywnej i pomysłowej formule The Pau, ale też prostym i bezpośrednim przekazie Death Crusade. Tczewska Aporia na swoim kolejnym albumie „Rottumeroog” podąża tym samym tropem i jest równie sugestywna. Zespół gra potężnie i intensywnie, swoją odsłonę hardcore przyozdabiając melodyjnymi wstawkami i gitarowymi kaskadami. To sprzyja odbiorowi ich muzyki, na tle której bardzo wyraźnie i dobitnie wybrzmiewa wokal, a raczej krzyk, Bartosza Riefa. Emocjonalne brzmienie splata się z warstwą liryczną, czasem pełną buntu, a kiedy indziej rezygnacji czy zwątpienia. Aporia obserwuje świat z wyczuciem, czasem zwraca uwagę na wydawałoby się elementarne kwestie („Wkurwia mnie na tym świecie / że nikt nie wyciąga wniosków z przeszłości”), kiedy indziej portretuje wiele spraw na raz jak w fantastycznym i przekornym złożonym z wpisów internetowych „Wiadomość z kraju miłosiedzia” („Do komory gazowej z nimi”, „Niemcy zostawili infrastrukturę / trzeba tylko podłączyć gaz”, „Jestem za niewolnictwem / czarnucha na łańcuch wyprowadzać na spacer”, „Wyjebać bomby atomowe / na cały bliski wschód /nie szczędzić dzieci ani kobiet”) rysując smutny obraz społeczeństwa pełnego nienawiści i obojętności na innych. Utwór podbija dosyć spokojny charakter utworu, najbardziej łągodnego ze wszystkich, w którym gitary delikatnie malują tło w akompaniamencie stonowanej perkusji. Zostawiają wtedy słuchacza w osłupieniu i smutku, ale też refleksji. Ich muzyka wywodzi się z otoczenia i społeczeństwa, jest reakcją na to, co się dzieje. Dosadna, punkowa, a jednocześnie wymowna, co jest wartością samą w sobie, kiedy w obecnej dobie większość zespołów funkcjonuje w całkowitym oderwaniu od tego, co dzieje się w społeczeństwie.

Aporia, Rottumeroog, D.I.Y. KOŁO/Black Wednesday/Extinction/Hidden Beauty, 2017.

Jakub Knera