O twórczości Audri Jean pisałem już przez pryzmat nieodżałowanego zespołu Destructive Daisy, który równie szybko co się pojawił, zniknął i pewnie do niewielu trafił. Tamten mocno osadzony w muzyce grunge doby lat 90 skład czterech dziewczyn czerpał też z ruchu riot grrrl, grając nie tylko agresywnie ale i śpiewając teksty często mocno feministyczne w wymowie albo i wyzywające do boju facetów. Ten muzyczny feminizm i podkreślenie udziału w scenie muzycznej płci pięknej, jest o tyle ważne, że w Trójmieście i okolicach wręcz znikome. Audri z White Starlite – obok takich artystek jak Ja Miron, The Pau czy Laboratorium Pieśni tę lukę wypełnia, chociaż pewnie wciąż nie wystarczająco. Jej nowy skład wydał w tym roku sześcioutworową epkę, z którą wokalistka płynnie weszła w lata 90. i nurt shoegaze. Wyrazisty wokal i pełne przesterów czy zamglonych brzmień gitary tworzą idealną ścieżkę dźwiękową do miłosnych (ale nie tylko) przygód nadmorskich. Audri na “Sadly Ever After” śpiewa o snuciu się po mieście, nudnych związkach, popołudniach pełnych szaleństw czy często impresjonistycznych dźwiękowych obrazach z “Blue Lagoon” na czele. Muzyka White Starlite ma w sobie nutę melancholii, wypełnionej wakacyjnymi przygodami, ale jednocześnie szaleństwa, o bardzo punkowym zabarwieniu (“In my veins still is the punks blood” w zamykającym epkę utworze”), który ten album raczej kieruje w stronę rozedgranej gitarowej muzyki o surowym brzmieniu niż stonowanej muzyki pełnej dźwiękowego tła. Całość z pewnością podbija barwa głosu Audri, najciekawsza chyba w “Blue Lagoon” gdzie w największym stopniu ukazuje swoje zróżnicowanie.

Dopełnieniem epki są wydane w listopadzie trzy utwory w materiale “Blue”. Trudno powiedzieć, że to nowy i wyraźny kierunek, bo to raczej kolejny sposób na testowanie pomysłów, inna produkcja i rozwinięcie kompozytorskich planów, ale też sposobów wokaliz Audri, która chcąc nie chcąc jest i będzie tu główną bohaterką. Zwłaszcza w “Dying for It” jest najlepszym obrazem zespołu, ze względu na ciekawą formę utworu, wypełniającą w finale cały utwór gitarę czy osobliwy klimat, wsparty także (podobnie jak w pozostałych utworach) partiami klawiszy. Pozostaje tylko czekać na więcej i życzyć większej wytrwałości niż miało Destructive Daisy.

White Starlite, Sadly Ever After, Bandcamp 2017.

Jakub Knera