Adam Witkowski wydaje się nagrywać non stop. I dobrze, bo w momencie, kiedy za pomocą Internetu można samemu publikować muzykę, dzięki temu można regularnie odkrywać kolejne obszary jego zainteresowań. Zwłaszcza tych gitarowych, kiedy eksperymentuje na swoim instrumencie i wchodzi w kooperacje z innymi muzykami. Po nie najlepszej płycie zespołu Wolność, Witkowski nagrał album w duecie z Krzysztofem Topolski, który również współtworzy to trio. I również jest niesamowicie aktywny.

Duet Woda jawi się jako muzyczny strumień świadomości i pomysłów – materiał został zarejestrowany w Teatrze Boto jako sesja improwizowana, z niektórymi bardzo wyjątkowymi momentami. Dominuje tu Witkowski, który dopracowuje swój solowy styl, brzmienie surowej gitary gdzieś z pogranicza twórczości Raphaela Rogińskiego, ale jednak w swojej muzyce bardziej brudny i poszarpany. Perkusjonalia Topolskiego w zasadzie grają tu drugie skrzypce. Witkowski nie tylko odważniej gra na swoim instrumencie, ale też robi to szerszym spektrum – od delikatnych zagrań, przez kompulsywne szarpanie, pojedyncze pociągnięcia aż do powtarzalnych zagrań, gęstniejących i tworzących surową, elektryczną magmę. W zasadzie dopiero w „Hydrozagadce” Topolski dochodzi do głosu i to nie w stricte rytmicznej, trochę kwadratowej formie jak na początku płyty; wtedy Witkowski chowa się na drugim planie.

Ale jest moment, w którym woda staje się najbardziej płynna – to “Plug in the Water”, kiedy zarówno gitara jak i perkusjonalia mówią spójnie i najbardziej sensownie, wzajemnie się kontrapunktując (chociaż i tu Topolski nad wyraz wprowadza zrytmizowane bębny). Tutaj perkusja staje się niby-młynem, a skrawki gitarowych tarć Witkowskiego, podbite  efektami świetnie się w tej kaskadzie dźwięków odnajdują. Okazjonalnie pojawia się rababa, instrument, który gitarzysta sam stworzył/odtworzył. Muzyk wykorzystuje przestery i sprzężenia, preparuje oba instrumenty. Kiedy indziej zanurza się w ochłapach bluesa, grając organicznie i surowo. Długie suity przerywane są krótszymi utworami, z których najciekawszy jest ten otwierający płytę. Muzyczną warstwę dopełniają szumy i delikatna elektronika, która tli się gdzieś na drugim planie. Woda płynie spokojnie, bywa zmienna, ale stanowcza. Zdarzają się momenty słabsze, ale płyta zasługuje na uwagę.

Woda, Woda, thisisnotarecord 2017.

Jakub Knera