Niemal dwie dekady to sporo – tyle trwała przerwa pomiędzy “Fudo”, debiutancką płytą zespołu Mapa, która ukazała się w 1998 roku. Nagrali ją gitarzysta Marcin Dymiter z zespołu Ewy Braun i Paul Wirkus, który grał na perkusji w zespole Spokój. Wtedy, przed nowym milenium była to forma przetrawienia muzyki gitarowej, wyjście poza rock, stąd nie dziwi, że wielu przypisywało im łatkę pierwszego polskiego zespołu post-rockowego. Daleko im jednak było od emocjonalnych gitarowych ścian dźwięku i melancholijnego zawodzenia, z jakim ten termin kojarzy się obecnie. Mapie było bliżej do dokonań Tortoise czy To Rococo Rot – więcej eksperymentowali, grali w mniej oczywisty sposób. Niespodziewanie jednak zakończyli działalność – zespół ani się nie rozpadł, ani nikt nie spodziewał się kolejnego wydawnictwa, chociaż był na nie potencjał. Dymiter i Wirkus zaczęli działalność solową, obaj w podobnych estetykach – muzyki eksperymentalnej, konkretnej, angażując się w słuchowiska, nagrania terenowe, spektakle teatralne. Aż w końcu, rok temu, ich drogi się zbiegły i zupełnie spontanicznie postanowili zarejestrować kolejny materiał pod szyldem Mapa (o czym opowiadali w rozmowie na Nowe idzie od morza).

“No Automatu” stylistycznie jest dalekie od debiutu, chociaż charakteryzuje je podobna metoda tworzenia. To muzyka minimalistyczna, dozowana oszczędnie i subtelnie. Zamiast żywych instrumentów, dominują na niej narzędzia przypisane muzyce elektronicznej: automat bossa z lat 80., generator fal sinusoidalnych czy syntezator Korg. Są też szumy, drobne interwencje dźwiękowe czy wysuwający się na pierwszy plan prosty syntetyczny bit.
Nie jest to muzyka wypolerowana, a raczej brudna i punkowa – wywodząca się z jazzowej improwizacji, konstruowana swobodnie. “Fudo” była nagrywana korespondencyjnie, “No automatu” podczas spotkania, co słychać – Emiter i Wirkus reagują na żywo na swoje muzyczne zachowania; muzyka rozwija się i gęstnieje pomysłami, którymi na szczęście nie jest przeładowana. To punk grany na instrumentach elektronicznych. Przeniesienie prostych metod kompozytorskich duetu gitara-perkusja na inny zestaw muzyczny. O ile dwie dekady temu obaj artyści byli mocno osadzeni w scenie rockowej, przez ten czas zbliżyli się do awangardy. Wtedy rock otwierał ich na pole eksperymentu, teraz eksperyment jest wyjściem w kierunku prostoty i minimalizowania możliwości i dźwiękowego spektrum. Jednocześnie muzyka zachowuje niezwykły charakter – kapitalnie brzmi “Rudyment” czy nieco krautrockowy “Heute Tanz B”. Duet przefiltrowuje swoje dotychczasowe doświadczenia, zmienia metody ale przyświeca im ten sam etos prostoty i surowości. Teraz dochodzi jeszcze spontaniczność, która poprzez inny sposób rejestracji materiału, wzmaga jego przekaz i muzyczne atuty. Podkreśla też, że do powrotu po tylu latach trzeba mieć nie tylko sensowny powód ale klarowną wizję tego, co chce się powiedzieć, jednocześnie się nie powtarzając. Mapa robi to doskonale.

Mapa, No Automatu, Gusstaff 2017.

Jakub Knera