Debiutancki album Macieja Milewskiego, absolwenta Akademii Muzycznej w Gdańsku – niegdyś założyciela jazzowego zespołu Maciej Milewski Quartet – jest płytą skrojoną na radio, pełną przebojów na lato. Niemal wymierzone długości poszczególnych kawałków idealnie pasowałyby na playlisty w polskich albo i zagranicznych rozgłośniach. MajLo balansuje na granicy folku, muzyki akustycznej czy subtelnej elektroniki. Czuć u niego fascynacje Chetem Fakerem czy Jamesem Blake chociaż nie doszukamy się na “Over the Woods” bezpośrednich odniesień do tych artystów. Milewski tworzy bezpretensjonalny singer-songwriting, bez potrzeby pretendowania do gwiazdorstwa. Jego muzyka jest subtelna i bardzo intymna, a jednocześnie jest ciekawie skomponowana i zaaranżowana. W partie pianina czy akustyczną gitarę muzyk ciekawie wplata delikatne bity i elektronikę. Buduje tym oniryczny klimat – może czasem zbyt bajkowy i przesłodzony, ale stworzony konsekwentnie. MajLo ma też dla mnie posmak muzyki Finka czy Bon Ivera, chociaż kompozycyjnie panowie się rozmijają i każdy zmierza w swoim kierunku. Jest to jednak oryginalna perspektywa na mariaż akustycznych i elektronicznych brzmień, które akompaniują prostym piosenkom o miłości lub codziennych sprawach. Bez wydumania, a nawet z lekkim wycofaniem, jakby Milewski robił to trochę nieśmiało (wcześniej był instrumentalistą, pod tym szyldem zaczął  śpiewać). Dzięki temu materiał zyskuje na szczerości i przekazie, muzyk – który sam zagrał na wszystkich instrumentach – nie próbuje na siłę wtłaczać maksimum pomysłów. Jest raczej oszczędny, a mozaikę brzmień buduje skrupulatnie i z pomysłem. Nie jest to może płyta, która na długo zapada w pamięci, ale na pewno wystarczająco żeby do niej wrócić i niezobowiązująco posłuchać.

MajLo, Over the Woods, Sounddict 2017.

Jakub Knera